[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsce drugiego pilota. Koszmar rozpoczął się, gdy samolot ruszył po pasie star-
towym.
Najpierw niewiele brakowało, by maszyna rozbiła się podczas startu. Kiedy
pędzili wprost na wieżę kontrolną, ciągle jeszcze wszystkimi kołami po ziemi,
drugi pilot nagle krzyknął: Nie uda ci się! Wyciągnął przed siebie rękę
w obronnym geście i wówczas dał się słyszeć brzęk metalu. Pilot uniósł maszynę
i minął wieżę w odległości nie większej niż jedna stopa. W każdym razie takie
wrażenie odniósł skamieniały Gorow.
To był dopiero początek. Gdy samolot wzniósł się wyżej i skierował na
wschód, oddalając od skutego lodem Bałtyku, między pilotami wybuchła sprzecz-
ka, gwałtowna i długotrwała. Oskarżali się wzajemnie.
Siergiej, ty głupcze, było za mało mocy. . .
Idiota! Było za dużo mocy! Co, ty potrafiłbyś podnieść go wcześniej?
Kłócili się wrzaskliwie przerzucając nad głową Gorowa argumenty najeżone
technicznymi szczegółami. Nagle samolot przechylił się niebezpiecznie na bok
i zaczął spadać z alarmującą szybkością. Jeden z pilotów, przeklinając na czym
świat stoi, wyrównał lot i kłótnia wybuchła ze zdwojoną siłą. Gorow siedzący za
ich plecami obserwował scenę z rosnącą obawą: wyglądało na to, że są bardziej
zajęci sprzeczką niż pilotowaniem maszyny. Jego przestrach wzrósł, gdy samolot
zaczął szybko wspinać się w górę, pod bardzo ostrym kątem. Gorow wciśnię-
ty w oparcie fotela był przerażony. Znajdował się w powietrzu po raz pierwszy
w życiu.
51
W połowie drogi do Leningradu załoga zaczęła pić.
Sprzeczka przycichła tak nagle, jak się zaczęła i piloci przypieczętowali zgodę
pociągając solidne łyki wódki, każdy ze swojej butelki. Ich względy wobec hono-
rowego gościa nie obejmowały jednak zaoferowania drinka. Opróżniali flaszki we
dwóch. Gorow ze zgrozą obserwował, jak po sposobie pilotowania coraz bardziej
znać było skutki działania alkoholu. Maszyną rzucało po całym niebie. W dziu-
rach powietrznych spadali jak winda, by zaraz wystrzelić w górę niemal pionowo.
Była fatalna prognoza pogody wyjaśnił bełkotliwie Siergiej. Gdybyś
nie był taki ważny, nigdy byśmy nie polecieli.
Ważny dla kogo? zapytał oszołomiony marynarz.
Może dla pierwszego sekretarza. Skąd, do diabła, mam wiedzieć?
Gorow dwukrotnie musiał pobiec do małej ciasnej toalety, gdzie dał upust
gwałtownym skurczom żołądka. Kiedy wrócił na miejsce za drugim razem, przez
kilka minut udało mu się zachować jasność umysłu. Doszedł do wniosku, że
gdziekolwiek nie zostałby zawieziony w Leningradzie, znajdzie się na miejscu
około trzeciej nad ranem. Co oznaczało, że na Biegunie Północnym 17, gdzie
czas cofnięty był o cztery godziny w stosunku do Leningradu, będzie jedenasta
w nocy. Teraz miał już pewność, że dowiedzieli się o Amerykaninie, i że będą
go przesłuchiwać. Musiał wytrzymać do pomocy czasu Bieguna Północnego 17,
a więc do czwartej rano w Leningradzie. Będzie musiał wytrzymać przez ponad
godzinę.
Gdy dotarli wreszcie nad Leningrad, mięśnie żołądka miał napięte jak pasy,
które Siergiej kazał mu zapiąć. Zsuwali się w dół pomiędzy wirującymi płatka-
mi śniegu, gdy nagle zamilkł jeden silnik. Po sekundzie ucichł drugi. Czy zdołają
wylądować na pozostałych dwóch silnikach? Gorow nie miał pojęcia. Pilot rozma-
wiał z wieżą kontrolną, w jego głosie przebijała wyrazna nuta histerii. Sytuacja
krytyczna, sytuacja krytyczna.
Gorow zamknął oczy. W tej samej chwili zakręciło mu się w głowie, więc
czym prędzej otworzył je z powrotem. Zobaczył zbliżający się blask świateł pasa
startowego. Samolot zakołysał się niebezpiecznie. Drugi pilot zaklął i machnął
pustą butelką po wódce w stronę Siergieja.
Schodzisz za szybko. . . zabijesz nas. . .
Gorow siedział na swoim miejscu mokry od potu, niezdolny oderwać oczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]