[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Biney 25, Szirin 501 z Wydziału Psychologii, Siferra 89, doktor archeologii.
Niemal nadludzkim wysiłkiem Athor ukrywał przed nimi swe zmęczenie i narastającą
rozpacz. To, czego dowiedział się w ciągu ostatnich tygodni, zdruzgotało go. Usiłował ukryć
to nawet przed sobą samym. Ostatnio zdarzało mu się czasami myśleć, że żyje już zbyt długo,
marzył wtedy, by pozwolono mu udać się na zasłużony odpoczynek już rok czy dwa lata
temu. Bronił się jednak przed podobnymi myślami. Zawsze cechowała go żelazna wola i siła
ducha. Walczył, aby je zachować szczególnie teraz, gdy upływ
137
czasu sprawił, że jego żywotność zmalała, nie godził się, by te cechy odeszły w cień.
- O ile pamiętam - zagadnął Szirina - zajmuje się pan badaniem ciemności?
- Tak to chyba można nazwać. - Zażywny psycholog wydawał się ubawiony. - Moja praca
doktorska dotyczyła zaburzeń psychicznych związanych z ciemnością, ale badania nad
ciemnością to tylko część mojej pracy. Interesują mnie różne typy masowej histerii -
irracjonalne reakcje ludzi na zbyt silne bodzce. Długa lista ludzkich dziwactw - z tego właśnie
żyję.
- Doskonale - powiedział Athor chłodno. - Niech i tak będzie. Biney 25 twierdzi, że jest pan
na tym uniwersytecie liczącym się autorytetem w dziedzinie Ciemności. Właśnie
przedstawiliśmy na ekranie monitora krótką demonstrację naszego odkrycia. Zakładam, że
pojmuje pan jego znaczenie.
Stary astronom nie potrafił się powstrzymać od protekcjonalnego tonu. Szirin jednak nie
wydawał się tym dotknięty.
- Zdaje mi się, że coś niecoś rozumiem - odpowiedział spokojnie. - Otóż, zgodnie z pana
słowami, na orbicie Kalgasza mamy do czynienia z niewidzialnym dla ludzkiego oka,
tajemniczym ciałem astronomicznym o wielkości naszej planety. Pana zdaniem ciało to, a
ściśle mówiąc jego siła przyciągania, odpowiedzialna jest za pewne, wykryte przez Bineya,
odchylenia od teoretycznej orbity Kalgasza. Jak na razie wszystko się zgadza?
- Tak.
- Okazuje się - kontynuował Szirin - że to ciało mogłoby czasami dostać się między nas a
jedno z naszych słońc. Nazywacie to zaćmieniem. Jednakże na jego płaszczyznie obrotów
leży tylko jedno słońce, które mogłoby ulec zaćmieniu. Tym słońcem jest Dovim. Wykazano,
że zaćmienie nastąpi tylko wtedy, gdy... - Szirin zawahał się i zmarszczył czoło - gdy Dovim
będzie przebywał na niebie samotnie i wraz z tak zwanym Kalgaszem Dwa ustawi się w ten
sposób, że Kalgasz Dwa całkowicie
138
zakryje jego tarczę. Tym samym nie dotrze już do nas żadne światło. Czy nadal mówię do
rzeczy?
- Pojął to pan doskonale.
- Tego się właśnie obawiałem. Miałem nadzieję, że może coś zle zrozumiałem.
- A efektem zaćmienia...
- Właśnie. - Szirin wziął głęboki oddech. - To zaćmienie, które zdarza się, bogom niech będą
dzięki, tylko raz na dwa tysiące czterdzieści dziewięć lat, spowoduje na Kalgaszu długotrwały
okres powszechnej Ciemności. Każdy kontynent, w zależności od szerokości geograficznej,
pogrąży się w Ciemności na - jak to pan mówił? - jakieś dziewięć do czternastu godzin.
- Zatem, jeśli pan pozwoli - powiedział Athor - jakie jest pańskie zdanie, jako
doświadczonego psychologa, na temat wpływu tego zjawiska na umysł człowieka?
- Skutkiem będzie obłęd - orzekł bez wahania Szirin. W pokoju zapadła martwa cisza.
- Powszechny obłęd, prawda? - odezwał się w końcu Athor.
- Bardzo możliwe. Powszechna Ciemność, powszechny obłęd. Moim zdaniem ludzie odczują
to w różnym stopniu, począwszy od przejściowej dezorientacji i depresji, aż po całkowitą i
trwałą utratę władz umysłowych. Naturalnie, im większa jest równowaga psychiczna
człowieka, tym mniej prawdopodobne, by mógł się on całkowicie załamać z powodu braku
światła. Przypuszczam jednak, że nikt nie wyjdzie zupełnie bez szwanku.
- Nie rozumiem - wtrącił Biney. - Cóż może być w Ciemności takiego, co przywodziłoby
ludzi do obłędu?
- Po prostu nie jesteśmy do tego stworzeni. - Szirin uśmiechnął się dobrotliwie. - Wyobraz
sobie świat tylko z jednym słońcem. Ponieważ ten świat obraca się wokół swej osi, każda
półkula oświetlona będzie światłem jedynie przez pół dnia, a przez następne pół pogrąży się w
całkowitej ciemności.
Biney mimo woli skulił się z przerażenia.
139
- Czy teraz już rozumiesz?! - wykrzyknął Szirin. - Ty nie chcesz nawet o tym słyszeć! Lecz
mieszkańcy takiej planety z czasem przywykną do codziennej dawki ciemności. Bardzo
możliwe, że będą wtedy uważali godziny spędzone przy dziennym świetle za pogodniejsze i
ciekawsze, a na ciemność zareagują wzruszeniem ramion, traktując ją ze spokojem jako rzecz
zwyczajną i codzienną, coś, co trzeba przespać w oczekiwaniu na przyjście poranka. Jednak z
nami jest inaczej. My rozwijaliśmy się w nieustannym świetle słonecznym, o każdej godzinie
dnia, przez cały rok. Jeśli na niebie nie ma Onosa, są na nim na przykład Tano, Sitha i Dovim
albo Patru i Trey. Nasz umysł, nawet nasza fizjologia przyzwyczajone są do ciągłego światła.
Bez jego obecności trudno nam znieść choćby krótką chwilę. Przypuszczam, że kiedy śpisz,
boże światełko w twoim pokoju jest włączone?
- Oczywiście - przytaknął Biney.
- Oczywiście? Dlaczego oczywiście?
- Dlaczego...? Przecież każdy śpi przy włączonym bożym światełku!
- Do tego właśnie zmierzam. Powiedz mi jedno, kolego - czy kiedykolwiek dotąd miałeś do
czynienia z Ciemnością?
Biney oparł się o ścianę obok ramy dużego obrazu i zastanowił się.
- Nie - powiedział wreszcie. - Ale wiem, jak to jest. Zwykły... hm... - Niezdecydowanie
poruszył palcami, po czym się rozpromienił. - Zwykły brak światła. Jak w jaskini.
- Czy byłeś kiedyś w jaskini?
- W jaskini? Nie, nigdy nie byłem.
- Tak też sądziłem. Ja spróbowałem kiedyś, dawno temu, gdy zaczynałem moje badania nad
zaburzeniami wynikłymi z ciemności. Uciekłem stamtąd w popłochu. Wchodziłem w głąb,
póki majaczyła jasna plama otworu jaskini. Potem ogarnęła mnie czerń. - Szirin zachichotał. -
Nigdy nie przypuszczałem, że osobnik mojej tuszy potrafi biec tak szybko.
Biney spojrzał zaczepnie.
140
- Przypuszczam, że gdybym już raz zaryzykował, nie rzuciłbym się do ucieczki.
Psycholog zmierzył młodego astronoma pobłażliwym wzrokiem.
- Zmiało powiedziane! Podziwiam twoją odwagę, przyjacielu. - Odwrócił się do Athora. - Czy
pozwoli mi pan przeprowadzić mały eksperyment psychologiczny?
- Proszę bardzo.
- Dziękuję. - Szirin znów zwrócił się do Bineya. - Proszę zasłonić; okno, kolego.
- Po co? - zdziwił się Biney.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]