[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jasne. Eric oszaleje ze szczęścia, gdy go zobaczy. Montana szczeknął,
jakby wyczuł, \e właśnie o nim mowa i wskoczył na kanapę.
Widzisz, ju\ czuje się tutaj jak w domu rzekł ze śmiechem Sully.
Będziesz musiała uwa\ać, \eby nie kazał wam spać na dywaniku. Nagle
spowa\niał. Kupiłem go, kiedy miałem ochotę wrócić do alkoholu.
Pomyślałem jednak, \e nie mogę, ze względu na Erica. Dobrze pamiętam, jak to
jest...
Zamilkł i zapatrzył się w przestrzeń. Theresa podeszła i wzięła go za rękę.
Jestem z ciebie naprawdę dumna. To wymagało wielkiego hartu ducha.
I wielkiej głupoty, \eby zacząć pić, pomyślał. Alkohol przecie\ nie
rozwiązuje \adnego problemu i działa tylko, jak środek znieczulający. I to do
czasu. A potem boli jeszcze bardziej.
Wcale nie. Wystarczyło przypomnieć sobie to, co działo się u nas w
domu rzucił.
Theresa wiedziała o chorobie jego ojca, który zmarł, kiedy Sully miał
dwadzieścia cztery lata. Znała te\ ambiwalentne odczucia mę\a dotyczące
rodziców.
Eric zawsze cię kochał szepnęła. Byłeś jego bohaterem. Tak jak Joe
Montana.
Sully zaśmiał się krótko.
Gdzie\ mi się równać z Montaną! Nie będę nawet próbował z nim
rywalizować!
Spojrzał na Theresę i przypomniał sobie, jak prosiła go, by do niej wrócił.
Czy mówiła szczerze? Czy mo\e powiedziała to pod wpływem chwilowej
słabości?
Sam nie wiedział, czy mógłby wrócić. Tylko co do jednego nie miał
wątpliwości na pewno ju\ nigdy nie sięgnąłby po alkohol. Ale czy to
wystarczy, \eby uczynić Theresę szczęśliwą? Jego była \ona zasługiwała na coś
lepszego. Na kogoś silnego i pewnego siebie. Takiego, jak Robert Cassino, który
w ciągu jednego dnia załatwił całą kwotę na okup.
Nie wiedzieć czemu palce same zacisnęły mu się w pięści, kiedy pomyślał
o bankierze, a na jego twarzy pojawił się pełen smutku grymas.
Jak długo znacie się z tym Cassino? spytał, chocia\ wcale nie miał
takiego zamiaru.
Theresa spojrzała na niego tak, jakby nie wiedziała, o kogo mu chodzi.
A, z Robertem? Ju\ ci mówiłam, \e spotkaliśmy się zaraz po naszej
przeprowadzce odparła. Byliśmy parę razy w restauracji i dwa razy w kinie z
Erikiem.
Nie dodała, \e wyprawy we trójkę kończyły się kompletnym fiaskiem.
Sully przypomniał sobie sposób, w jaki Cassino patrzył na Theresę. Być
mo\e dla niej ten facet nie znaczył zbyt wiele, ale on na pewno liczył, \e ją
zdobędzie. Wszystko wskazywało na to, \e jest w niej po uszy zakochany.
Obawiam się, \e nie wywiniesz się z tego tak łatwo mruknął.
Wygląda na to, \e mu wpadłaś w oko.
Theresa te\ to zauwa\yła. Ale uświadomiła sobie jednocześnie, \e nie ma
ochoty na dalsze kontakty z Robertem. Coś jej w nim nie odpowiadało.
Nie, nie będę się ju\ z nim spotykać powiedziała bardziej do siebie ni\
do Sully ego. Robert nie przepada za Erikiem.
Zanim zorientowała się, co się dzieje, Sully chwycił ją mocno za rękę. A\
krzyknęła z bólu.
Co?! Eric mu przeszkadzał?!
Patrzyła na byłego mę\a wielkimi oczami, nie bardzo wiedząc, o co mu
chodzi. Dopiero po chwili dotarto do niej, o czym myśli i potrząsnęła głową.
Sully, to szaleństwo...
Brak motywu powtarzał. Brak motywu...
Zapomniałeś, \e porywacz ma zwrócić Erica!
Ale jeszcze go nie wypuścił! A poza tym, mo\e wcale nie chodziło o
usunięcie samego Erica dodał, widząc przera\enie w jej oczach. Mo\e po
prostu chciał się do ciebie zbli\yć... Stać się bohaterem...
Przypomniała sobie zachowanie Roberta i zaczęła zastanawiać się nad
szaleńczym podejrzeniem Sully ego.
Myślisz, \e to Robert go porwał, \eby...
...zyskać twoje uczucie dokończył Sully. Jeszcze raz pokręciła głową.
To nonsens. Przecie\ Robert od razu zgodził się dostarczyć pieniądze na
okup argumentowała.
Jakby spodziewał się takiej prośby. Poza tym zauwa\, \e nic nie traci,
bo odbierze swoją gotówkę z kosza na śmieci. Rozumiesz teraz?
Theresa westchnęła.
Bardzo trudno mi w to uwierzyć.
Mnie te\ przyznał Sully. Jednak jest to jakaś spójna teoria. Cały czas
męczy mnie ten brak motywu. Całkowity bezsens tej sprawy! Jakbyś dostała
kawałki układanki, ale \aden z puzzli nie pasował do pozostałych.
Przez chwilę stali, patrząc na siebie. Montana dawno ju\ zasnął na
kanapie. Za oknem padał coraz gęstszy śnieg.
Białe święta, pomyślał Sully raz jeszcze. Rodzinne święta.
Pójdę pogadać o tym z Kipem. Powinien wysłać paru ludzi, \eby
sprawdzili tego faceta.
Dlaczego nikt do tej pory nie próbował wziąć tych pieniędzy? I co, na
miłość Boską, dzieje się z Erikiem?! niemal krzyczała.
Sully stał przy oknie i milczał. Obserwował zmrok, który powoli zapadał
za oknem. Jemu te\ serce ściskało się z \alu. On te\ nie rozumiał tego, co się
działo.
Mo\e odpoczniesz chwilę zaproponował.
Myślał, \e Theresa go uderzy. Miała nawet taki zamiar, ale kiedy
zobaczyła jego pełną troski minę, ponownie zrozumiała, jak bardzo go kocha.
Przepraszam, ale to ju\ trwa zbyt długo wymamrotała. Zróbmy coś.
Pojedzmy do Pineridge.
Sully pokręcił głową.
Sama wiesz, \e moglibyśmy wszystko zepsuć powiedział łagodnie.
Tak, wiedziała o tym. Jednak nie miała pojęcia, jak długo jeszcze będzie
mogła znosić to czekanie.
Porozmawiaj ze mną poprosiła. Objął ją i przytulił do siebie.
O czym?
O tej nocy, kiedy cię postrzelono zaproponowała.
Sully zastygł, a jego uścisk zel\ał. Theresa czekała.
Co chcesz wiedzieć?
Wszystko...
Znowu nastąpiła chwila milczenia, po której Sully przeszedł w głąb
pokoju i usiadł w fotelu.
Dobrze powiedział, wskazując Theresie miejsce na kanapie obok
Montany. Opowiem ci, jak było.
Odczekał chwilę, a\ usiadła wygodnie, a potem powiedział:
Na pewno wiesz, \e policja korzysta z informatorów. Właśnie kimś
takim był Louie Albright. Donny sam go zwerbował i prowadził, ale akurat tego
wieczoru Louie chciał się spotkać ze mną. Pewnie widział mnie w jakiejś
gazecie albo telewizji i być mo\e uznał, \e mogę mu więcej zapłacić... Theresa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]