[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pochodzącą z Ameryki. Wspomniany już ksiądz Las Casas, wielki przyjaciel Indian, pisze w swej Historia de las
Indias, że cierpienie to istniało w Ameryce już przed przybyciem białych w formie endemicznej, jak byśmy to
dzisiaj określili. Opis swój kończy słowami: Nikt nie powinien w to wątpić!" W każdym prawie narzeczu
indiańskim istnieje osobne wyrażenie na oznaczenie kiły, co jest wskazówką, że czerwonoskórzy znali tę
chorobę od dawna. Były to jednakże aż do, ostatnich czasów tylko poszlaki, nie dowody. Dopiero kilkanaście lat
temu szwedzki profesor Folke-Henschen dowiódł w swej pracy NajdauftiAejsza historia syfilisu w świetle
znalezionych óstatrpio szkieletów, że kiła jest istotnie pochodzenia amerykańskiego.
Ta najstraszniejsza z chorób wenerycznych atakuje, jak wiadomo,
nie tylko miękkie tkanki ciała ludzkiego, lecz wywołuje również poważne zmiany w kościach. Niezawodną
oznaką choroby jest corona Veneris, określone zmiany czaszki; zaatakowane części głowy wyglądają, jak gdyby
były nadżarte przez robaki. Podobne zmiany występują także w długich kościach ramion i nóg. Są one tak
typowe i oczywiste, że można je wyraznie rozpoznać na szkieletach o ustalonym czasie pochodzenia,
znajdowanych w Nowym Zwiecie na przestrzeni od Ohio w Ameryce Północnej aż po Argentynę i Peru.
Szkielety te, datujące się z czasów przedkolumbijskich, dowodzą, że syfilis znany już był w Ameryce przed
pojawieniem się tam białych. A więc Las Casas miał słuszność. W Europie przed Kolumbem nie stwierdzono
podobnych zmian na czaszkach. Badania, które przeprowadził Amerykanin Elliot Smith na dwudziestu kilku
czaszkach pochodzących ze starożytnego Egiptu, również nie wykazały zmian syfi-litycznych.
W jaki sposób dostał się syfilis do Europy? Czy przez Kolumba? W dzienniku okrętowym admirał
Oceanu" nie wspomina o żadnej nowej chorobie. Ludzie jego powracający do Hiszpanii byli wprawdzie
wyczerpani, ale zupełnie zdrowi. Gdyby się byli w Ameryce zarazili, to przy szybkich postępach, jakie choroba
wówczas czyniła, byłaby ona już w drodze powrotnej na morzu dała o sobie znać. Nic takiego nie zaszło.
Na okręcie, którym dowodzili Pinzónowie, nie wszystko było natomiast w porządku, a pewne stare zródło
hiszpańskie twierdzi wręcz, że jeden z Pinzónów oraz liczni członkowie jego załogi zarazili się w Ameryce.
Faktem jest, że Martin Alonso Pinzón, kapitan Pinty", zmarł zaraz po powrocie z Nowego Zwiata; zresztą
relacje o stanie zdrowotności na Pincie" wykazują luki. Więcej jednak nie wiadomo. Załoga Pinty" mogła po
powrocie ze swej pierwszej podróży zawlec syfilis do Europy.
Kolumb przywiózł do Barcelony nie tylko swych marynarzy. Miał na pokładzie także sześciu Indian.
Ponieważ na Wyspach Bahama, Kubie i Hispanioli syfilis panował endemicznie, byłoby dziwne, gdyby właśnie
krew tych sześciu ludzi była wolna od spirochaeia pallida. Pewtne jest natomiast, że po przyjęciu chrztu ci
czerwonoskórzy zostali zrównani i białymi chrześcijanami. Nie było jeszcze wówczas na Zachodzie pychy
rasistowskiej, dobrze zbudowani, uprzejmi egzoci byli jako mężczyzni z pewnością bardzo -pożądani.
Według świadectwa Diaza de Isla, słynnego w swoim czasie lekarza portugalskiego, syfilis wybuchnął w
Barcelonie w 1493 roku. Jego nosicielami mogli być owi Indianie Kolumba lub zarażeni członkowie załogi
Pinty". W 1493 roku znano już syfilis w Anglii. Nazywa się on tam infirmity cumm out of Franche, wczesną
wiosną 1495 roku okropna choroba była szeroko rozpowszechniona w Niemczech. Nazywano ją tam, jak
wspominaliśmy, malum frantzos. W tym samym czasie Francuzi wracający z Włoch południowych określają
nową chorobę jako mai de Naples, chorobę neapolitańską. Włosi narzekają, podobnie jak Niemcy, na mai
francese, pozostawioną im przez armię króla Francji Karola VIII. W 1496 Polacy klną na grasującą u nich
chorobę niemiecką", w 1499 r. Rosjanie mówią o chorobie polskiej", a w 1512 mieszkańcy Dalekiego Wscho-
du aż po Japonię wspominają o chorobie portugalskiej", narriba- niassa. We wszystkich tych wypadkach chodzi
o syfilis, określany wszędzie jako nowa, dotychczas nie znana choroba.
Po wygaśnięciu średniowiecznej epidemii' dżumy pierwszy wybuch syfilisu można chyba tylko porównać z
światową epidemią grypy w roku 1918. Nawet straszliwe wybuchy cholery w ostatnim stuleciu nie rozszerzały
się tak szybko. Być może, każda epoka posiada jakąś szczególną dyspozycję fizyczną i psychiczną do owych
zarazliwych, błyskawicznie szerzących się chorób.
W Niemczech u schyłku XV wieku istniała rzeczywiście chyba pewnego rodzaju predyspozycja psychiczna
do syfilisu. Bliski wybuch przebiegającej jak mór, niesłychanie zarazliwej choroby wenerycznej przepowiadano
w licznych kalendarzach znachorskich już w 1483 roku, a więc na dziesięć lat przed jej pojawieniem się. Po-
twierdzają to liczne współczesne świadectwa.
Anno 1484, w dniu św. Katarzyny, 25 listopada nastąpiła koniunk- cja Jowisza i Saturna. O ile Jowisz
uchodził za gwiazdę przychylną, to Saturna uważano za złowróżbne ciało niebieskie. Ponieważ ko- niunkcja obu
planet nastąpiła pod znakiem Skorpiona, któremu od wieków przyznawano sferę narządów rozrodczych,
zapanowało przekonanie, że owo zbliżenie się dwóch wielkich gwiazd przyniesie chorobę narządów rodnych.
Dzisiaj wiemy, że zarówno infekcja syfilityczna, jak i przeniesienie grypy wirusowej lub paraliżu
dziecięcego to zjawiska racjonalne. Ale dlaczego jeden człowiek ulega zakażeniu, a drugi nie,
dlaczego epidemie oszczędzają" nie tylko poszczególne jednostki, lecz nieraz nawet całe okolice, dlaczego w
jednym miejscu są endemiczne i ukryte, podczas gdy w drugich występują i szerzą się w straszliwy sposób
tego i dziś nie wiemy. Możliwe, że odgrywają tu pewną rolę nie wyjaśnione momenty natury psychicznej.
Przodkom naszym konkluzje takie były bliższe aniżeli nam, którzy mamy naukowy stosunek do zjawisk
tego świata. Dlatego też próbowali zapobiec okropnościom nowej choroby przez spowiedz, posty i modlitwy. W
lecie 1506 roku Albrecht Diirer tak pisał do domu z Włoch:
Przekażcie naszemu priorowi moje ochotne służby. Powiedzcie mu, by prosił za mnie Boga, ażeby mnie
strzegł, przede wszystkim przed chorobą francuską, albowiem im mniej wiem, tym bardziej się boję, gdyż tutaj
wprost każdy ją ma. Wielu ludzi zżera ona tak, iż z tego umierają." Powstał nagle kult specjalnych świętych,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]