[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wojownika o silnym ciele, takim jak twoje.
Sosowi przyszło do głowy, że jeśli ten człowiek kiedykolwiek potrafił zacho-
wać powściągliwość, to już dawno musiał o tym zapomnieć.
Potrzebujecie do czego?
Do tego, by wrócił do życia i zdobył Imperium.
Jeśli Bob chciał nim wstrząsnąć, udało mu się to. Wrócić do życia. Znowu
znalezć się. . .
Nie jestem człowiekiem, jakiego poszukujecie. Złożyłem przysięgę, że ni-
gdy więcej nie wezmę do ręki broni.
Nie była to, ściśle mówiąc, prawda. Jeśli jednak chcieli, by ponownie walczył
z Solem, sytuacja niewątpliwie wyglądała właśnie tak. Obiecał nigdy więcej nie
użyć broni przeciwko niemu i cokolwiek by się wydarzyło, zamierzał dotrzymać
114
warunków, jakie ustalili przed ostatnią walką. To była sprawa honoru, dla żywych
i dla umarłych.
Traktujesz taką przysięgę poważnie? Szyderczy uśmiech zniknął z ust
Boba, gdy spojrzał on na Sosa. No dobrze, a jeśli nauczymy cię walczyć bez
broni?
Bez broni. . . w Kręgu?
Gołymi rękami, tak jak robi to twoja dziewczynka. W ten sposób chyba nie
pogwałcisz żadnej ze swych cennych przysiąg, co? Czemu się tak opierasz? Czy
nie zdajesz sobie sprawy, co to dla ciebie oznacza? Zdobędziesz Imperium!
Ton Boba doprowadzał Sosa do wściekłości, podobnie jak to, co podsuwały
jego słowa. Zrozumiał jednak, że nie może się dłużej przeciwstawiać, nie zdra-
dzając się przed nim. Sprawa była poważna. W chwili gdy Bob by się połapał. . .
A jeśli odmówię? Przyszedłem na Górę, aby umrzeć.
Chyba już wiesz, że tutaj odmowa nie wchodzi w grę. Jeśli grozby ani ból
nie mogą zawrócić cię z raz obranej drogi, a mam nadzieję, że tak jest, znajdą się
inne sposoby, abyś zmienił zdanie. W tej chwili może to nie znaczyć dla ciebie
wiele, podejrzewam jednak, że jeśli zastanowisz się przez chwilę, zrozumiesz,
o co chodzi.
To, co mówił Bob, przekonało Sosa, że właściwie go osądził.
Nie miał wyjścia, choć z innych powodów, niż wydawało się władcy Podzie-
mia.
Wrócić do życia? zapytała z niedowierzaniem Sosa, gdy jej o tym póz-
niej opowiedział. Ale nikt nigdy nie wraca!
Ja będę pierwszy. Zrobię to jednak bezimiennie.
Ale skoro chcesz wracać, to po co poszedłeś na Górę? To znaczy. . .
Nie chcę wracać. Muszę.
Ale. . . przez chwilę zabrakło jej słów. Czy Bob ci groził? Nie powi-
nieneś był mu pozwolić. . .
Nie mogłem ryzykować.
Spojrzała na niego zatroskana.
Czy. . . powiedział, że ją skrzywdzi? Tę kobietę, którą. . .
Coś w tym rodzaju.
Jeśli wrócisz, będziesz mógł ją odzyskać.
Po tym, co zobaczył na stanowisku obserwacyjnym, Sos zdał sobie sprawę, że
wszystko, co w tym miejscu powie lub zrobi, może być rejestrowane. Nie wolno
mu zdradzić jej więcej, niż zdaniem Boba mógł wiedzieć.
Na zewnątrz tworzy się Imperium. Muszę zniszczyć jego przywódcę. Nie
wcześniej jednak niż za rok, Sosa. Tyle mi zajmą przygotowania. Muszę się na-
uczyć mnóstwa rzeczy.
115
Bob sądził, iż przekonała go między innymi wizja władzy nad Impe-
rium. Nie może się nigdy dowiedzieć, komu naprawdę jest wierny. Jeśli ktoś ma
wyruszyć mu naprzeciw, lepiej, żeby to był przyjaciel. . .
Czy mogę zatrzymać twoją bransoletę przez ten rok?
Zatrzymaj ją na zawsze, Sosa. Ty będziesz mnie uczyć.
Spojrzała na niego ze smutkiem.
To znaczy, że nasze spotkanie wcale nie było przypadkowe. Bob zaplano-
wał twoją przyszłość, zanim cię tu sprowadziliśmy. On to wszystko zaaranżował.
Tak.
Niech go diabli! krzyknęła. Postąpił okrutnie!
Zgodnie z jego rozumowaniem to była konieczność. Wybrał najpraktycz-
niejszą drogę do celu. Ty i ja spełniliśmy tylko rolę narzędzi, które znalazły się
pod ręką. Przykro mi.
Przykro ci! mruknęła. Po chwili uśmiechnęła się jednak, robiąc dobrą
minę do złej gry. Przynajmniej wiemy, na czym stoimy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]