[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziennikarze z Londynu czy Nowego Jorku mają bardzo ograniczone horyzonty. Jeden z
drugim nie jest w stanie sięgnąć wzrokiem tak daleko, nie chce im się nawet ruszyć z biura.
Schował fajkę do kieszeni. Ale coś ci powiem. Problemem Quintana Roo nie są
Indianie ani chicleros, to przecież ludzie i zawsze się można z nimi dogadać. Wyciągnął
rękę i wskazał na coś. Prawdziwym problemem jest to.
Popatrzyłem w tym kierunku i nie zobaczyłem niczego niezwykłego, jedynie drzewa po
drugiej stronie pasa.
Ciągle jeszcze nie rozumiesz? spytał i zwrócił się do Rudetsky'ego. Powiedz
mu, jaką mieliście pracę przy oczyszczaniu tego terenu.
To była najgorsza harówa, jaką kiedykolwiek wykonałem westchnął Rudetsky.
Pracowałem już kiedyś w dżungli, byłem inżynierem w armii w czasie wojny, ale to było
gorsze od piekła.
No właśnie powiedział Fallon bezbarwnym głosem. Czy wiesz, jak klasyfikuje
się tutaj las? Określają las jako sześciometrowy, trzymetrowy lub metrowy. Las metrowy jest
już bardzo zły, oznacza to, że widoczność w nim sięga jednego metra. Są miejsca jeszcze
gorsze. Dodaj do tego choroby, węże, brak wody, a zrozumiesz, dlaczego chicleros należą do
najtwardszych ludzi świata. Las jest wrogiem w Quintana Roo i będziemy musieli z nim
walczyć, żeby odnalezć Uaxuanoc.
83
Rozdział 19
Do obozu II przenieśliśmy się helikopterem, którego stosunkowo wolny i niezbyt
wysoki lot umożliwił obserwację. Patrzyłem w dół na przesuwające się pod nami zielone fale
i myślałem o rozmowie z Patem Harrisem na temat Jacka Gatta i naszej hipotetycznej
potyczki w Quintana Roo. Gdy wówczas starałem się wyobrazić sobie coś gorszego niż las
Epping, nie przypuszczałem, że może to aż tak zle wyglądać.
Fallon wyjaśnił mi specyfikę tych terenów zupełnie prosto. Powiedział:
Mówiłem ci, że powodem, dla którego na Jukatanie nie ma rodzimego złota, jest
budowa geologiczna tego obszaru. Półwysep pokrywa tylko wapienna powłoka. Tłumaczy to
także istnienie tego lasu i fakt, że jest gorszy niż każdy inny.
Niewiele mi to mówi przyznałem się ale widocznie jestem szczególnie tępy.
Nie, po prostu nie jesteś fachowcem w tej dziedzinie powiedział. A więc
posłuchaj. Opady są dość spore, ale gdy pada deszcz, woda wsiąka w ziemię, dopóki nie
napotka warstwy nieprzepuszczalnej. Pod Jukatanem znajduje się zatem ogromny zbiornik
wody, ale nie ma jej na powierzchni, ponieważ brakuje rzek. Ta woda jest zupełnie blisko
powierzchni, można wykopać dziurę na plaży w odległości metra od morza i dotrzeć do
świeżej wody. W głębi lądu wapienna powłoka czasami zapada się, odsłaniając podziemny
zbiornik, i to są właśnie cenoty. Ale rzecz w tym, że drzewa swoimi korzeniami zawsze
sięgają do wody. W każdym innym lesie równikowym, na przykład w Kongo, większość
wody spływa do rzek. A w Quintana Roo jest ona dostępna jedynie dla drzew, które w pełni to
wykorzystują.
Spojrzałem w dół, na las, i przez moment zastanawiałem się, jaki otrzymałby stopień w
klasyfikacji Fallona. Jakikolwiek zresztą by on był, nie mogłem dostrzec ziemi, mimo że
lecieliśmy na wysokości nie większej niż sto pięćdziesiąt metrów. Jeżeli Jack Gatt miał choć
trochę rozsądku, nie powinien się nawet zbliżać do Quintana Roo.
Obóz II okazał się o wiele skromniejszy niż obóz I. Był tam prowizoryczny hangar na
helikopter, konstrukcja bez ścian, przypominająca raczej holenderską stodołę, pomieszczenie
na stołówko-świetlicę, magazyn na sprzęt i cztery baraki sypialne. Wszystkie zostały
wykonane z prefabrykatów przetransportowanych helikopterem. Obóz był wprawdzie dużo
skromniejszy, ale nie brakowało w nim podstawowych wygód. Każdy barak wyposażono w
urządzenia klimatyzacyjne, a lodówka była pełna piwa. Fallon nie był zwolennikiem życia w
spartańskich warunkach, chyba że zmuszała go do tego sytuacja.
Oprócz naszej czwórki w obozie był jeszcze kucharz ze swoim pomocnikiem i pilot
helikoptera. Nie miałem pojęcia, co robił ten ostatni poza wożeniem nas tam i z powrotem
pomiędzy obozem. W poszukiwaniu Uaxuanoc helikopter był nam tak samo przydatny jak
wymię bykowi.
Wokół rozpościerał się las, zielony i pozornie nie do przebycia. Poszedłem na skraj
polany i spróbowałem go oszacować według wskazników podanych mi przez Fallona.
Oceniłem go na pięciometrowy, czyli raczej rzadki jak na tutejsze warunki. Wysokie drzewa
rozpychały się w niepohamowanym współzawodnictwie o światło, same jednocześnie
oplatane i duszone przez zdumiewająco zróżnicowane pasożyty roślinne. Poza czysto
ludzkimi odgłosami, dochodzącymi z baraków, panowała tutaj głucha cisza.
Odwróciłem się i zobaczyłem Katherine.
Właśnie przyglądam się wrogowi powiedziałem. Byłaś już tu kiedyś, w
Quintana Roo?
Nie. Tutaj nie. Byłam kiedyś z Paulem na wykopaliskach w Campeche i w
Gwatemali. Ale nigdy przedtem nie widziałam czegoś podobnego.
Ja również. Prowadziłem dotąd raczej bezpieczny tryb życia. Gdyby wówczas, w
Anglii, Fallon zadał sobie trud wytłumaczenia mi tych rzeczy, tak jak to zrobił w obozie I,
84
wątpię, czy w ogóle bym tu był. To mi za bardzo przypomina szukanie igły w stogu siana.
Wydaje mi się, że nie doceniasz Fallona... i Paula zaprzeczyła. Myślisz, że nie
znajdziemy Uaxuanoc?
W tym? zapytałem,, wskazując kciukiem ścianę zieleni. Wątpię, czy
znalezlibyśmy wieżę Eiffla, gdyby ktoś ją tu podrzucił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]