[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od wiejskiego chłopca. Począłem schodzić wolno w dół, starając się stąpać jak najciszej .
Zwiatła w podziemiu były przyćmione, ale mimo półmroku mogłem dostrzec wiele
szczegółów otoczenia. Kondygnację poniżej poziomu hallu, przeznaczoną kiedyś na od-
dział zabiegowy sanatorium, o czym świadczyły ślady napisów na ścianach, adaptowano
na laboratorium Instytutu. Od schodów biegł dość długi korytarz, a raczej hall, z szeregiem
drzwi po obu stronach. W głębi majaczyła metalowa krata, odcinająca od korytarza ob-
szerną czworokątną salę. Podszedłem bliżej i ujrzałem w mroku jakiś obły kształt przypo-
minający ogromną szklaną gruszkę połączoną rurami czy też może kablami z szeregiem
walców i kul. Powierzchnia gruszki była częściowo pokryta jakimś błyszczącym, sre-
brzystym tworzywem, być może w celu izolacji termicznej. Machina nie wydawała żadne-
go dzwięku, żaden też ruch czy choćby tylko migotanie lampek kontrolnych nie sygnali-
zowało jej działania. Może to nie był ów układ neurodynowy, lecz jakaś inna aparatura,
nieczynna od dawna. A jednak Ignacio wspominał o podobnym urządzeniu. Może właśnie
w tym gruszkowatym tworze zamknięta została dusza Josego Bragi?...
Nagle wstrząsnął mną dreszcz. Czyjaś ręka dotknęła mego ramienia. Odwróciłem się
gwałtownie. Za mną stał Mario. Musiał wejść tu przed chwilą bardzo cicho, bo przecież
żaden szmer nie zwrócił mojej uwagi.
Niech się pan nie boi powiedział przyciszonym głosem.
Zaskoczyłeś mnie tak nagle... próbowałem się tłumaczyć. Czy to właśnie to?
wskazałem na urządzenie.
Chłopiec skinął głową twierdząco.
Pan przyjechał z mamą i wujem po mnie?...
Niezupełnie. Przyjechałem przede wszystkim po to, aby porozmawiać z profesorem
Bonnardem.
81
Niech pan coś zrobi, aby mnie mama stąd nie zabierała powiedział błagalnie.
To nie takie proste. Ma prawo żądać, abyś wrócił do domu.
Muszę tu zostać! On mnie potrzebuje. Niech pan coś zrobi...
Czułem, iż nie mogę odmówić spełnienia jego prośby. Przyszedł mi zresztą do głowy
nowy pomysł taktyczny.
Zrobię, co tylko będę mógł zapewniłem szczerze. Ostrzegam jednak, że musisz się
liczyć z możliwością, iż na jeden lub dwa dni wrócisz do domu. Przede wszystkim trzeba
mamę przekonać, aby pozostała tu w Instytucie do rana.
Wiem.
W tym moja głowa, ale możesz mi dużo dopomóc.
Jak?
Na razie zgódz się na wszystko i daj mi mówić. Pójdziemy teraz na górę obaj.
Obaj?... Mario spojrzał na mnie z lękiem.
Gdy mama cię zobaczy, będzie uradowana i łatwiej przeprowadzimy to, czego chce-
my. No co, zgoda?
Mario miał jednak nadal wątpliwości.
A jeśli będzie chciała, abym zaraz z nią jechał?
Ja zostaję, a panna Dali również chyba nie zechce was odwiezć.
I opony poprzecinane...
Jakie opony?
To pan nie wie? Zostawiła wóz na podjezdzie i ktoś poprzecinał opony.
To i mnie gotowi poprzecinać.
Panu nic nie zrobią. Oni myślą, że pan pracuje dla da Silvy... Więc sądzi pan, że ma-
ma zostanie?
Musielibyście iść piechotą do casa grande albo na plebanię. Telefony nie działają,
więc wozu od da Silvy ściągnąć się nie da. Wątpię, aby mama ryzykowała wędrówkę w
nocy, na piechotę... Będzie się bała, abyś jej po drodze znów nie zniknął.
I zniknę!
Nie opowiadaj głupstw. Przede wszystkim trzeba działać spokojnie, rozsądnie. Więc
mówisz, że ojciec ciebie potrzebuje? wróciłem do sprawy, która nie dawała mi spokoju.
Mario spojrzał na mnie niepewnie.
Muszę tu być. Jestem mu potrzebny wyszeptał z nerwowym drżeniem warg. On
nie może sam zostać... Dla niego to.. urwał nagle jakby z obawą. Niech pan nie myśli,
że mi się zdaje podjął po chwili. Profesor mówi to samo. On teraz czuje się zupełnie
inaczej... Nie myśli już o śmierci dokończył zdławionym głosem.
Wiadomość była zaskakująca. Co prawda ze słów Bonnarda wynikało, iż Braga nie jest
szczęśliwy. Czyżby jednak sprawy zaszły aż tak daleko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]