[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sposobu, w jaki Liza kładła dłoń na ramieniu Gilesa czy śmiała się z jego marnych dowcipów. Oczywistym było,
że facet czuł się u niej w domu jak u siebie. Wyszedł z pokoju, by wytrzeć plamę z ubrania ze swobodą członka
rodziny. Równie oczywiste było, że Liza nie miała pojęcia o jego prawdziwych zajęciach. Nie wiedziała, że jego
kompetencja i znajomość tematu , nie mówiąc już o pieniądzach, pochodzą z najobrzydliwszych i
najciemniejszych zaułków londyńskich slumsów.
Czyżby ona naprawdę miała zamiar wyjść za mąż za tę szumowinę? Nie mógł do tego dopuścić.
Podszedł do okna i wyjrzał na ogrody łączące się za ich domami. Jego wzrok odnalazł kamienną ławeczkę, na
której niedawno siedziała Liza skąpana w blasku księżyca, z włosami lśniącymi złotem. Zdawała się być nimfą
wyrzezbioną w marmurze, lecz jej ciało, przytulone do niego, było ciepłe i gibkie, a jej usta poruszały się w
odpowiedzi na jego pocałunki.
Cóż, nie chciał już więcej skradzionych uścisków pięknej lady Lizy. W następnej minucie mruknął gniewnie sam
do siebie. O czym, do diabła, tu bajdurzył? Gdyby w tej chwili pojawiła się w ogrodzie, już w następnej biegłby
tam, by do niej dołączyć. Dobry Boże, co się z nim działo? Co się stało z narzuconą sobie obojętnością?
Zmusił się do oderwania od tego kuszącego tematu i skupił uwagę na Gilesie Daventrym. Zdawało się, że łajdak,
nie mogąc zrujnować go towarzysko, usiłuje zrobić to na drodze finansowej. Ale dlaczego? Cóż on zrobił takiego
potwornego, by zasłużyć sobie na nienawiść pana Daventryego. No, oczywiście. Liza. Daventry jej pragnął, ale czy
można mieć mu to za złe? Jednocześnie przyszło mu do głowy, że Giles równie mocno, co pięknej Lizy, może
pragnąć jej wielkiego majątku. A może nawet mocniej? Skoro jego zasoby gotówki były nieomal na
wykończeniu... Małżeństwo z dziczką tak ogromnej fortuny z pewnością bardzo szybko wyciągnęłoby go z
kłopotów. Chad skrzywił wargi w uśmiechu. Gdy Giles zobaczył naszyjnik, oczy o mało nie wyszły mu na
wierzch.
Ale nawet jeżeli się mylił i Giles naprawdę kochał Lizę szczerze i gorąco, to i tak był wielkim łajdakiem, a Chad
nie miał zamiaru dopuścić do tego małżeństwa. Nie pozwoli mu jej mieć! Doszedłszy do ładu ze swym sumieniem
przynajmniej w tym punkcie, Chad wreszcie położył się do łóżka. Nie wezwał nawet służącego. Jakoś nie mógł się
przyzwyczaić do myśli, że Jem jest jego służącym.
Zastanawiał się nad zagadkową postacią pana January ego, gdy ciszę nocy rozdarł kobiecy krzyk. Podbiegł do
okna i z przerażeniem zdał sobie sprawę, że dobiegał on z domu Rushlake ów! Pędem zbiegł tylnymi schodami do
ogrodu, po czym przez bramę w murze dostał się na teren sąsiedniej posesji. Słysząc za sobą tupot odwrócił się i
zobaczył, że Ravi Chand i Jem depczą mu po piętach.
Znowu rozległ się krzyk, do którego po chwili dołączyły inne podenerwowane głosy. Chad wraz z dwoma
służącymi wpadł do domu bez pukania. Już chciał biec do salonu, gdy powstrzymał go widok mniej lub bardziej
51
ubranych osób zbierających się przed drzwiami gabinetu Lizy. W centrum grupy znajdował się młody służący,
siedzący na schodach, obejmujący głowę obiema rękami i jęczący cicho. Nad nim stała pulchniutka pokojówka,
która niedawno krzyczała.
Z przeciwnego końca korytarza nadbiegła Liza wiążąc po drodze poły szlafroka.
- O co chodzi? - zawołała. - Co się stało?
Na widok swojej pani pokojówka zemdlała i z wielkim hukiem runęła na chłopaka.
Chad podniósł ją i przekazał Lizie, która z kolei powierzyła pieczę nad nieszczęsną dziewczyną stojącej obok
kucharce. Potem pomógł wstać służącemu. Zauważył przy okazji, że był to ten sam młody człowiek, który
pomagał Gilesowi, gdy przy kolacji wylał na siebie wino.
W odpowiedzi na pytające spojrzenie Chada chłopak podrapał się po głowie, jak gdyby dopiero teraz wracała mu
przytomność.
- Nie wiem, panie - powiedział, masując cały czas kark. - Usłyszałem hałas dobiegający z gabinetu lady Lizy i
wszedłem do środka. Było ciemno jak w piekle. Zacząłem iść w kierunku tego głosu... to było jakby takie drapanie,
czy coś... i dostałem przez łeb. Nie wiem, co się stało, bo jedyne, co w ogóle pamiętam, to Becky, stojącą nade mną
i drącą się w niebogłosy.
- Mój gabinet! - zawołała Liza blednąc gwałtownie.
Razem z Chadem jednocześnie wpadli do pokoju. Zapaliła świecę i słysząc, jak Chad gwałtownie wciągnął
powietrze, spojrzała na szafkę, w której trzymała Naszyjnik Królowej. Już go tam nie było. Z przerażeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]