[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piersi go³êbicy, a teraz czu³ szczêScie si³y niezwyciê¿onej, potêgê zasilonej dumy i moc sze-
rzenia SmiercionoSnego postrachu, ³askê panowania i prawo swe Swiête do mordu, dane mu
w lenno z wy¿sza - jako wzmo¿on¹ doskona³oSæ szponów i czarownic lekk¹, weseln¹ moc
skrzyde³. Wysun¹³ siê z pachn¹cego bugaju wilk rudy, który by³ w³aSnie dopad³ kotnej zajê-
czycy ociê¿a³ej w ucieczce i poch³on¹³ j¹ wraz z p³odem, w smaku rozkosznym, drgaj¹cym
od ¿aru matczynego ³ona. Syk uwielbienia posy³a³y mu ze swych dziupli jarzêbiate sowy,
morderczynie makol¹gw, dzierlatek, strzy¿yków i sikorek. Wykrzykiwa³y na czeSæ jego tañca
zgie³kliwe pochwa³y krasnopióre ¿o³ny, które w lot zabijaj¹ lekkoskrzyd³e motyle i ociê¿a³e
¿uki. Szybowa³y za nim jaskó³ki loty niedoScig³ymi dla spojrzenia, naSladuj¹cymi jego ta-
niec, weso³o i wSród Swiegotu po¿eraj¹c niewidzialny Swiat muszek i nik³ych komarów. Wy-
sun¹³ siê z nory lis rdzawy, który miêkkimi kroki zaniós³ by³ dzieciom matkê kuropatwê i po-
t³uk³ ciep³e jej jaja. Wype³z³a ze swej szczeliny SmiercionoSna ¿mija, która dopiero co naci-
snê³a pêcherz podzêbny o ró¿ane, opalone cia³ko i z rozkosz¹ przedziwn¹ nas¹czy³a jadu
w ranê nó¿ki dziewczyneczki radosnej, zrywaj¹cej ¿Ã³³te kaczeñce w tym czaruj¹cym rozdo-
le. P³owa ³asica wymknê³a siê na Swiat³o z wypróchnia³ego pnia wierzby, gdzie potarga³a pier-
si i przegryz³a gardzio³ko Swiêtobliwego skowronka, schwytanego w nieomylne pazury, gdy
po ukoñczeniu natchnionej pieSni w niebiesiech przypad³ do grudki zimnej ziemi, cia³eczkiem
jego przygrzanej, aby uciszyæ serce rozkosz¹ wznoszenia hymnu ponad miarê strudzone. Bru-
natny niedxwiedx bartnik podxwign¹³ siê na swych szerokich podstawach, stan¹³ pionowo i na
wzór Smêtka zatañczy³ doSwiadczaj¹c wysokiej a rozkosznej z³udy i naj¿ywszej swojej rado-
Sci, jakby w tej w³aSnie chwili pod os³on¹ gêstego ko¿ucha, wpoSród dzikiej podniety za³a-
mywania siê w jego skórze zajad³ych ¿¹de³ i kolców, wydziera³ ca³kowit¹ baræ, miesza³ praw¹
³ap¹ miód, wosk i roj¹ce siê pszczo³y, a chciwie ¿yw¹, gor¹c¹ masê po³yka³.
Wzrok Smêtka, tak straszliwie p³omienny i zapamiêta³y, jakby w nim zawar³a siê w tej chwi-
li moc wszystkich drapie¿nych zwierz¹t, morduj¹cych ptaków, zabójczych gadów, skorupia-
ków i ryb, jadowitych komarów, truj¹cych jagód, roSlin i grzybów w jedno zestrzelona, potê-
ga trucicieli i morderców, gdy zdobycz sw¹ rozszarpuj¹, zabijaj¹ uk¹szeniem, ciosem, pod-
stêpem lub zdradzieckim czyhaniem - miota³ siê w górê i na strony, po powierzchni ziemi
i morza, pada³ w g³¹b utwierdzenia i w nadob³oczne wy¿yny. Zewsz¹d niós³ siê ku niemu
poklask tajemniczy, sekretna pochwa³a, hymn jednej jedynej zgody, zarazem czucia, mySli,
¿¹dzy wysi³ku i dokonania w skutku SmiercionoSnym. £amanie stawów, ch³eptanie krwi, roz-
kosz, gdy od zadanego ciosu lub jadu serce dr¿y, szamoce siê i przestaje uderzaæ, wzrok za-
gasa i moc ¿ycia siê koñczy - owiewa³o jego s³uch we wszechistnienie wydany. Pl¹s jego sta³
siê arcydoskona³y w obliczu dokonywuj¹cej siê Smierci. Lêdxwie jego same siê nios³y wSród
kwiatów zdeptanych.
Ruch jego ka¿dy by³ celowo nieomylny, jako rzut skrzyd³a jastrzêbia rylcem doskona³oSci we
wklês³ych cyrklowany niebiosach - jako uderzenie p³etwy rekina w morzu - jako prze-bieg³e
st¹panie gromady wilków, gdy na czyj¹S nag³¹ Smieræ dybi¹c nastêpny wkracza w Slady po-
przednika tak umiejêtnie i¿ tylko jednego trop zostaje - jako Swiadomie trafne lisa pomknie-
nie i jako przeSliczne wywijanie siê skrêtów ¿mii.
31
DRANG NACH OSTEN
D³ugie i straszliwe wojny przepowiada³o ukazanie siê spienionego odyñca o bia³ych k³ach,
który wychodzi³ ze Swiêtego jeziora, a¿eby tarzaæ siê w trzêsawiskach nadbrze¿nych.
Gdy od ch³eptania i rzutów w k¹pieli bryzga³o bagno Doleñskiego Jeziora, którego wody
przed ka¿d¹ wojn¹ obtoczy³y siê w pow³okê krwi i popio³u - gdy kobiety, pe³zaj¹c po ziemi,
z trwog¹ i wSród szlochów rozchyla³y badyle trzcin i pêdy sitowia, aby spojrzeæ w³asnymi
oczyma na dok³adny obraz i wiern¹ podobiznê, na tê okrutn¹ zapowiedx wojny, Smêtek ci-
chymi i podstêpnymi kroki okr¹¿a³ jezioro, naci¹ga³ lekki ³uk z gibkiego pêdu ja³owca i pusz-
cza³ strza³ê z trzciny, a¿eby wSciek³ego dzika niechybnymi ciosy rozj¹trzaæ i poganiaæ. Okrut-
na Swinia, ze strza³ami tkwi¹cymi w bokach i grzbiecie, parskaj¹c dxwiga³a siê z wyle¿anych
ka³u¿y, sz³a na oSlep w inne, ¿eby æpaæ napotkan¹ strawê, lochaæ siê, babraæ i nurzaæ, zmie-
niaæ miejsce zniszczenia i z radosnym chrz¹kaniem na odpoczynek siê waliæ.
Powzi¹wszy od kobiet swych wieSæ o wyjSciu wieprza wojny z niewidzialnych legowisk,
wojownicy plemion weleckich - Ratary, Doleñcy, Chy¿ani, ci znad morza od Trawny, znad
Warny, zza Pieny, znad Wkry - oraz inni miêdzy £ab¹ i Odr¹ - znad Winawy, Sprewy, Hoboli [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl