[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pojadę, bez względu na to, co się tam będzie dziać, i dokończę z nim
powieść postanowiła. Nie powinno mi to zająć więcej niż dwa
tygodnie. Poproszę Lance'a, by przyjechał po mnie wcześniej. Lance... No
tak, nie pomyślałam o nim. Pewnie się zmartwi, dowiadując się o moim
powrocie na wyspę.
Tego wieczoru było głośno i gwarno przy kolacji. Siostra i brat Paige
zasypywali ją gradem pytań, chcąc dowiedzieć się wszystkiego o jej
narzeczonym.
Polubisz go, Ted zwróciła się do brata. Wszyscy go polubicie,
zobaczycie.
To takie ekscytujące mieć szwagra filmowca westchnęła
rozmarzona Sue.
No tak, możesz być pewna, że nie da mu spokoju, dopóki jej nie
zatrudnią w Hollywood rzucił z przekąsem Ted.
A o czym to tak debatowałeś zawzięcie wczoraj wieczorem przez
telefon z Jerrym Sallivan? powiedziała oskarżycielskim tonem Sue.
Zapewniałeś go, że gdybyś miał tylko okazję, sprawdziłbyś się na sto
procent!
Masz babo placek, znowu zaczęli pomyślała rozbawiona Paige.
Była pewna, że będą to ciągnąć w nieskończoność, gdy nagle zamilkli,
RS
109
uciszeni pytaniem ojca o powieść Zellera. Ojciec interesował się nią od
samego początku.
Ted i Sue pozbierali talerze po głównym daniu i Paige wniosła deser, jak
za dawnych dobrych czasów. Przekomarzaniom i żartom nie było końca.
Przerwał je na moment telefon od chłopaka Sue, Jerry Sullivana. Paige z
sympatią przypomniała sobie miłego nastolatka z najbliższego sąsiedztwa.
Pochodził z bogatej rodziny, kiedyś Sue może uwije sobie z nim gniazdko, i
to w dodatku prawie u boku rodziców. Oby życie im wszystkim dobrze się
ułożyło!
Jerry przyszedł z wizytą koło ósmej. Młodzi zgromadzili się wokół
pianina śpiewając najnowsze przeboje, trawestując stare. Rodzice Paige
usiedli opodal na miękkiej kanapie i przyglądali się im z uśmiechem. Paige
odniosła wrażenie, że starają się nie uronić ni chwili z ostatniego wieczoru,
jaki wspólnie przyszło im spędzić. Następnym razem zawita do domu już
jako mężatka, przy boku nowo poślubionego męża. W pewien sposób ją
stracą.
Poczuła słony smak łez napływających do oczu, gdy wspomniała
dotkliwą samotność, jakiej przyszło jej doświadczyć na wyspie. Pomyślała,
co czuła jej matka patrząc na pusty pokój u szczytu schodów...
Gdy skończyła pakowanie torby podróżnej, usłyszała pukanie do drzwi.
Do pokoju weszła matka. Pomogła zaścielić jej łóżko, po czym razem
usiadły na jego brzegu i, zapominając o Bożym świecie, gadały jak najęte
przez ponad godzinę.
Nawet jeśli matka Paige miała wątpliwości co do powodu przyjazdu córki
na krótki wypoczynek do domu, nie zdradziła się z tym absolutnie. Paige
wyczuwając to, ucałowała ją gorąco na dobranoc. Ojciec, zaniepokojony
przedłużającą się w nieskończoność rozmową, monitował je kilka razy.
Szósta rano przychodzi zawsze o parę godzin za wcześnie
zażartował w końcu.
Ojej, Paige! Musisz przecież się wyspać. Wskakuj szybko pod kołdrę,
opatulę cię!
Jakie to wspaniałe, czuć się znowu małą dziewczynką! Podróż do domu i
krótki wypoczynek zdziałały cuda. Paige czuła się jak nowo narodzona.
Zasnęła z błogim uśmiechem w kącikach ust.
RS
110
ROZDZIAA OSIEMNASTY
Na pozór wszystko było takie samo. Malownicze miasteczko
przycupnięte na skraju wielkiego portu wyglądało nie mniej atrakcyjnie niż
sześć miesięcy temu. Jadąc taksówką wzdłuż nadmorskiego bulwaru
zauważyła czarne flagi na plaży.
Słońce świeciło przez mgłę. W powietrzu dało się wyczuć nadciągający
deszcz. Mewy niespokojnie krążyły nad szarymi wodami zatoki. Wszystkie
znaki na ziemi i niebie zapowiadały załamanie pogody.
Z portowych doków zniknęły rybackie kutry. Odprowadzono je
przezornie w górę rzeki i zakotwiczono wzdłuż spokojniejszych nadbrzeży
sąsiedniego miasteczka. Jose najwidoczniej nie był w stanie przyjechać po
nią na lotnisko. W porcie zauważyła wyprostowaną sylwetkę kapitana
Morrisona. Podszedł do niej i bez słowa wyciągnął rękę po bagaż.
Dzień dobry, kapitanie Morrison powitała go, postanawiając być
miła.
Dobry.
Wygląda na to, że będziemy mieć nową burzę.
Iii... Powieje i przestanie. Wsiadajcie, panienko, zaraz ruszamy!
Postawił bagaż na dnie łodzi i pomógł jej wsiąść. Bynajmniej nie zamierzał
trwonić czasu na zbędne konwenanse.
Ruszyli. Motor zagrał miarowym dzwiękiem i wkrótce znalezli się na
szerokich wodach zatoki. Z dala zobaczyła jeszcze olbrzymi szwedzki
frachtowiec zakotwiczony w prywatnym portowym basenie. Dwa dzwigi
przeładowywały na jego pokład potężne pnie drzew ze stojących tuż obok
barek. Niewielki holownik, który przyprowadził je tu z głębi lądu,
niespokojnie pykał kłębami dymu.
Paige z przyjemnością patrzyła na spiętrzone przypływem wody zatoki.
Nie lubiła odpływu, odsłaniającego mazisty brzeg i piaszczyste mielizny.
Zatoka wyglądała wtedy jak kobieta z zadartą przez wiatr spódnicą.
Kapitan Morrison pozostawał przez całą drogę równie milczący, co
podczas pierwszej przeprawy, którą odbyli wspólnie w czerwcu.
Zanim jednak łódz dobiła do brzegu, wyrzucił z siebie jedno zdanie.
Wróciła panienka... Szkoda...
Nie mogła powstrzymać cisnącego się na usta pytania: Dlaczego?
RS
111
Wiedziała, że nie odpowie, choćby dlatego, że dobiegł ich właśnie
gromki okrzyk powitalny, wydany na jej cześć przez czekającego na
podeście Zellera.
Morrison zignorował jej pytanie, ale rzucając Zellerowi cumę pokręcił
kędzierzawą głową. Podał torbę z listami i dyskretnie cofnął się na bok
ustępując miejsca Paige, do której Zeller wyciągnął dłoń, pomagając jej
wyjść z łodzi.
Zeller prezentował się dość mizernie, schudł, pod oczami pojawiły się
cienie. Paige poczuła w sercu ukłucie, to jej zasługa, zostawiła go w końcu
w najbardziej krytycznym momencie. Z drugiej strony, usprawiedliwiała
się, jej ucieczka spowodowana była morderczym tempem pracy, jakie jej
narzucał przez całe lato.
Wyglądasz prześlicznie, Paige. Wyjazd dobrze ci zrobił. Niestety, ja
przez ten czas przeżyłem ciężkie chwile. Ale teraz, gdy wróciłaś, wszystkie
moje kłopoty się skończyły! mówił żywo gestykulując. Paige zobaczyła
jego oczy. Były pełne wewnętrznego światła. Może jej wyjazd, wbrew
temu, co mówił, przysłużył się i jemu?
Zatrzymali się u szczytu stromego podejścia dla złapania tchu. Słońce
świeciło nieco jaśniej. Mimo to poczuła na twarzy delikatne krople deszczu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]