[ Pobierz całość w formacie PDF ]
robienia sobie zdjęć...
ROZDZIAA 33
Wywiadowca Manc o godzinie dwudziestej drugiej dostrzega nikle światełko na piętrze domu przy ul.
Chocimskiej. Jest nikłe, prószy delikatnym blaskiem na gęste firanki.
Nocna lampka myśli Manc i zaczyna swój krótki spacer po przeciwległej stronie ulicy. Jak się jednak
dostał do domu, gdzie był podczas przeszukania? Ta historia nie bardzo mu się podoba i z ulgą przekazuje
służbę swemu koledze kapralowi Zwirskiemu.
Już o godzinie piątej, a więc jeszcze o zmroku, wywiadowca spostrzega Zelmana wychodzącego z domu.
Ma małą walizeczkę, kapelusz nasunięty głęboko na czoło i płaszcz z .futrzanym kołnierzem. Na chodniku
przystaje na chwilę, rozgląda się uważnie. W końcu nie spostrzegłszy niczego podejrzanego (wywiadowca
stoi za budką Ruchu", w przyzwoitej odległości) rusza przed siebie. Kapral Zwirski odczekuje do chwili, aż
sylwetkę tropionego zakrywa występ muru, po czym rusza za nim. Ulicą Chocimską skręca w lewo, w mały
zaułek. Tam stoi zaparkowany wóz. Zelman siada, zatrzaskuje drzwiczki, rusza.
Wywiadowca rozgląda się gorączkowo jest! Widzi znaną Warszawę". Motor krztusi się początkowo,
ale w sekundę pózniej pracuje już spokojnie i zanim jeszcze samochód Zelmana niknie za narożnikiem uli-
cy, spod chodnika rusza Warszawa". Wywiadowca podnosi kciuk do góry.!.
Jedna ulica, druga ulica, zaczynają się ogródki działkowe, a pózniej gołe pola. Wóz Zelmana wysforo-
wał się już dość daleko, migają tylko tylne światła, które w końcu nikną; szosą wali w szumie opon ciemny
kształt.
Chce nas stracić! mówi do siedzącego obok towarzysza kierowca milicyjnej Warszawy". Naci-
ska na pedał gazu. Zelman jednak również nie traci szybkości, a przeciwnie zwiększa ją.
Nawiąż łączność mówi plutonowy, na próżno usiłując przebić wzrokiem ciemność.
Z komendy przychodzi polecenie kontynuowania pościgu. Zarządzono również blokadę wylotowych
szos.
Zatrzymanie Zelmana wydaje się więc kwestią godzin. I oto krótko przed świtem załoga milicyjna ra-
diowozu konstatuje, że uciekający samochód gdzieś znikł.
Przed sobą mają gładz szosy i ani śladu po oponach. Milicjanci zawracają przy wysokiej ścianie lasu,
wreszcie dostrzegają, jak się to stało; w pewnym momencie gęste zarośla podchodzą aż na skraj drogi, która
gwałtownie w tym miejscu zakręca - tuż zaś za zakrętem w zielony gąszcz wpada leśny trakt Tędy pojechał
Zelman...
Nie musiał jednak uciec daleko ścieżka jest wąska, wyboista, zaraz za nią zaczyna się poplątane w
chaszczach bezdroże. Warszawa" tłucze niemiłosiernie po wystających korzeniach, wpada w głębokie wy-
boje, aż wreszcie staje... niemal tuż przed tkwiącym po maskę w zielonym morzu, igliwia i liści wozie Zel-
mana.
Drzwiczki Wartburga" są otwarte na przestrzał, w jego wnętrzu walają się tylko jakieś drobiazgi; pusty
portfel, zmięła koszula, rękawiczka... Widać właściciel wozu opuścił go w wielkim pośpiechu.
Musi tu gdzieś być w pobliżu zastanawia się plutonowy, ogląda się na kierowcę, postępuje kilka-
dziesiąt kroków w głąb lasu, ale już Wie, że sam nie ma tu czego szukać; zbieg miał kilka minut czasu, od-
sądził się więc już daleko...
Poczekajmy na naszych mówi zrezygnowany, siadając przy kierownicy. W nadajniku chrobocze
daleki glos z komendy.
Obława nie daje rezultatów.
Zapadł się pod ziemię mówi porucznik wysłuchując sprawozdania z poszczególnych faz operacji.
Mają już więcej materiałów-dotyczących Zelmana; W archiwach zdołano odszukać unikalne zdjęcie sprzed
ponad dwudziestu lat, które ukazuje grupę młodych ludzi poprzebieranych w fantazyjne wojskowe mundu-
ry. Wśród nich, w charakterystycznej burce, stoi również człowiek bardzo podobny do Zelmana.
To Sosna" mówi Karpiński" oglądając uważnie pożółkłą fotografie. Tak, to ten trzeci z le-
wej...
A więc Zelman i Sosna" to jedna osoba. Ale przecież w bandzie znano go również pod nazwiskiem
Grzelak. W jaki sposób doszło więc do kolejnej metamorfozy tego człowieka...
Nie jest to jeszcze koniec zabawy stwierdza kapitan skąd bowiem mamy pewność, że nazwi-
sko Grzelak nie jest przybranym nazwiskiem...
Oczywiście, nie mają tej pewności. Tym bardziej że jakiś Alfred Grzelak spoczywa na cmentarzu w Do-
rohusku. Dziwna zbieżność imienia i nazwiska, ba, nawet pewnych szczegółów biografii bandyty z owym
człowiekiem z nadbużanskiej osady... Poszukiwania rodziny owego zmarłego Grzelaka (na anewryzm serca)
nie dały, niestety, rezultatów...
Nawet najstarsi mieszkańcy niewiele go pamiętają meldowano z posterunku w Dorohusku
przybył zaraz po wyzwoleniu, mieszkał przygodnie u gospodarzy przez kilka tygodni. Znaleziono go pew-
nego dnia martwego...
Porucznik, w chwili kiedy trwają poszukiwania . Zelmana, wertuje różne dokumenty, przegląda swoje
notatki, ciągle drąży go uporczywie myśl, że to zabójstwo w sklepie w jakiś sposób łączy się z zamierzchłą
przeszłością. W jaki? na to pytanie nie może znalezć jeszcze pełnej odpowiedzi.
ROZDZIAA 34
Po tamtej stronie przewodów słychać tak podniecony głos, że komendant posterunku w Brusach ledwie
odróżnia słowa.
Czy nie mogłaby pani trochę wolniej pyta zniecierpliwiony.
Kobieta uspokaja się wreszcie.
Dzwonię w sprawie takiego jednego z ulicy Kasztelańskiej. Siedzi tu już od trzech dni. Nie meldo-
wany.
Może krewny?
Nie jest zbytnio zadowolony z takich rozhisteryzowanych telefonów. A ponadto podejrzewa, że ta pani
chce właśnie uregulować po swojemu jakieś sąsiedzkie nieporozumienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]