[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumiałe.
- Nie... - wyrwało się jej. - Nie o to chodzi.
Powinien wiedzieć, że nikt inny jej nie interesuje.
Sądząc po cieniu uśmiechu na jego ustach, ucieszył się. -Skoro
przyjechałaś do Alzacji z gotowym biznesplanem, to wydaje mi się, że
wiem, dlaczego chciałaś się stąd -wymknąć jeszcze dzisiaj. Ale o tym
porozmawiamy gdzie indziej. Jedz za mną do Thann. To niedaleko.
- Luc, czekaj. Wysłuchaj mnie.
Ale on już szedł do swojego auta.
Zanim opanowała drżenie na tyle, że mogła wrzucić bieg, minął
ją. Wiedziała, że musi jechać za nim, bo inaczej gotów był zawrócić.
Ruszyła, pełna złych przeczuć. Serce waliło jej tak mocno, że
prawie się dusiła.
Powiedział, że zna powód jej nagłego wyjazdu. Nie pojmowała,
jak się dowiedział, ale zaproponował rozmowę. I tym razem nigdzie
się nie spieszył.
Wyjeżdżając, czuła taki ból, że zadzwoniła do Emmy, aby
zupełnie nie zwariować.
59
RS
Skupiła się na tym, żeby nie stracić z oczu Luca. Po jakimś
czasie zorientowała się, że jadą w kierunku klasztoru.
Luc wybrał okrężną, prywatną drogę, biegnącą przez leśną część
posiadłości. Droga wiła się malowniczo między zaroślami.
Wjechali na podwórze i Rachel kątem oka zauważyła basen. W
upalnych promieniach słońca błękitna tafla wody wyglądała po prostu
bosko.
Luc zaparkował swój samochód i ruszył w stronę auta Rachel.
- Najpierw wezmy dla ochłody kąpiel, dobrze? - zaproponował,
kiedy wysiadła.
- Nie mam kostiumu.
- To żaden problem. Gisele i ja mamy tu swoje pokoje. W
jednym z kufrów w jej pokoju na pewno coś znajdziesz.
- Co za bajeczne miejsce - zachwycała się Rachel. Luc wyjął z
kieszeni pilota i otworzył nim drzwi.
- I przesiąknięte historią. Gisele i ja bardzo je lubimy. Wiele lat
temu Gisele zaanektowała pokój matki. Największy. Większy niż
pozostałe cele, w których niegdyś mieszkały zakonnice.
- Poważnie? - Rachel roześmiała się.
Prowadził ją mrocznym korytarzem. Po drodze minęli mnóstwo
drzwi, aż w końcu doszli do kamiennych schodków i weszli na piętro.
Luc otworzył drzwi.
Zerknęła do środka i westchnęła. Z wyjątkiem nowoczesnego,
ogromnego łoża, wnętrze zachowało czternastowieczny charakter.
- Och, Luc.
60
RS
Rachel pomyślała, że nic nie jest w stanie przyćmić tego
wrażenia, dopóki nie zobaczyła jego rozpromienionego uśmiechu.
Postawił walizki na inkrustowanej podłodze.
- Będzie mnóstwo czasu na zdjęcia - powiedział, jakby czytał jej
w myślach. - Ale najpierw musisz poznać zasady. Właściwie jest tylko
jedna. Kto ostatni dobiegnie do basenu, ten daje fanty. - W jego
oczach błysnęły diabelskie iskierki.
Rachel jak strzała śmignęła do kufrów, o których mówił
wcześniej.
W kilka sekund odnalazła cały zapas kostiumów bikini.
Schwyciła najskromniejszy, błękitny w małe różowe kwiatki.
Pobiegła do łazienki, przebrała się, złapała ręcznik kąpielowy i
zbiegła po schodach. Otworzyła ciężkie drzwi na podwórze.
- Nie! - krzyknęła.
Luc, ubrany w czarne spodenki, już na nią czekał.
- Proszę, nie...
Zignorował jej krzyki, nerwowy śmiech i mizerny opór, z jakim
broniła się przed jego silnymi ramionami.
- Do wody! - zawołał, ale nie wepchnął jej, tylko zniósł do
basenu na rękach.
Upojny riesling, który piła z nim wczoraj wieczorem, był
niczym wobec podniecającego splątania ich nóg i bliskości ciał.
Rachel była tak rozpalona, że nie czuła chłodu wody.
Ciemne oczy Luca śmiały się, kiedy wydostała się na
powierzchnię.
- No nie, mój ręcznik - jęknęła.
61
RS
Ręcznik pływał gdzieś za szerokimi plecami Luca.
- Po co ci ręcznik? - zamruczał.
Jak zauroczona wpatrywała się w odgarnięte do tyłu długie,
ciemnobrązowe włosy. Popołudniowe słońce brązowiło jego
oliwkową skórę.
- Wyglądasz jak kapitan pirackiego statku - zażartowała. Luc
zaśmiał się wesoło. Gdyby zawsze był taki radosny!
Niestety, tę stronę swojej natury zwykle skrywał.
- A ty wyglądasz jak kobieta, która spełnia pirackie kaprysy.
Zaczerwieniła się i chcąc to ukryć, zrobiła fikołka do tyłu i
popłynęła do krawędzi basenu.
Luc płynął tuż za nią, zagarniając wodę potężnymi uderzeniami
ramion.
Rachel dotarła do pokrytego kafelkami brzegu i odwróciła się.
Luc był tuż za nią.
- Piraci uwielbiają skarby - powiedział, biorąc ją za ramiona i
pochylając się do jej ust.
Oddała pocałunek natychmiast. Wcześniej nieraz się całowała i
była całowana, ale teraz było zupełnie inaczej.
Jęknęła w proteście, kiedy odsunął usta.
- Skoro mamy to już za sobą - sapnął - powiedz, dlaczego
chciałaś ode mnie uciec.
Unikała jego wzroku.
- Nie uciekałam.
- Czyżby? - zapytał z powątpiewaniem, a jego nastrój raptownie
się zmienił.
62
RS
Rachel odsunęła się.
Na próżno. Luc przysunął się tak blisko, że ich ciała ocierały się
o siebie.
Ujął ją pod brodę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
- Miałam wrażenie, że stałam się twoim utrapieniem -wyjąkała. -
Zwykle planuję wizyty w winnicach na kilka miesięcy naprzód. Tym
razem przyjechałam bez zapowiedzi. Musiałeś troszczyć się o moje
zakwaterowanie i inne wygody. Biedny Giles...
- Biedny Giles był w swoim żywiole - przerwał jej Luc.
-I ja też - przyznała. - Przekazał mi całe tomy wiedzy o winach.
Moim zdaniem, on jest waszym skarbem narodowym.
Luc po raz kolejny roześmiał się rozbrajająco.
- Trafne określenie. Powtórzę mu.
- On i Solange są wspaniali.
- Całkowicie się zgadzam. Dałaś im wiele radości, wywołując
ukochane przez nich wspomnienia.
Rachel spojrzała na niego i to był błąd.
- Mój dziadek zawsze mi mówił, że jest mu przykro, bo ominęły
mnie złote czasy, które nadeszły po wojnie.
Luc pochwycił jej spojrzenie.
- Moi dziadkowie mówili to samo. Chyba każda generacja
uważa swoje czasy za wyjątkowe.
Rachel przeczuwała, że do czegoś zmierzał. Nagle wyszedł z
wody i podał jej rękę.
- Ubierzmy się i jedzmy do miasta. Znam przytulne miejsce,
gdzie podają wspaniałe alzackie placki.
63
RS
Jego nastrój zmieniał się tak gwałtownie, że Rachel nie mogła
nadążyć.
Luc znów stał się poważny. Wziął ją za rękę i weszli do
klasztoru.
64
RS
ROZDZIAA PIATY
Zaprosił Rachel do Petit Vosges". Zapach jej truskawkowego
szamponu nie dawał mu spokoju.
- Po pracy często przychodzę tu z Gilesem. Jak widzisz, mają
mnóstwo pamiątek z czasów wojny.
- Niesamowite. Muszę przywiezć tu dziadka, kiedy wy-dobrzeje.
Luc zaprowadził ją do stolika w kącie sali i dał znak kelnerowi.
- Pozwolisz, że zamówię za ciebie?
Rachel utkwiła w nim błękitne, błyszczące w świetle świec oczy.
Była tak olśniewająco piękna, że nie mógł się nią nasycić.
- Oczywiście. Nawet tak wolę.
Zamówił placek, krewetki i piwo.
Gdy kelner odszedł, urzekający uśmiech zadrgał w kąciku jej
ust. Niezwykłych ust. Na wspomnienie pocałunku serce Luca zabiło
szybciej.
- Nie wiedziałam, że lubisz piwo.
- Tylko tutejsze, beczkowe. Jestem ciekaw, czy będzie ci
smakować. Do muzyki.
Ożywiła się.
- Do jakiej?
- Znasz Edith Piaf?
- Tak. Dziadek mówił mi, że nazywali ją francuskim ptaszkiem,
który podczas wojny wyśpiewywał własne serce.
65
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]