[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nauszników, zrozumiałem, jaki to przejaw miłości.
Efekt był ograniczony czysto sonicznie, bo krzyk
wciąż wwiercał się w korę mózgową, lecz tym
bardziej emocjonalny. Nie mam oczu na mokrym
miejscu, lecz gdy to sobie uświadomiłem, zacząłem
szlochać jak dziecko. Prawdopodobnie czułem, że
nikt nigdy nie będzie kochał mnie tak mocno jak ta
kobieta.
Kiedy więc teraz patrzyłem na Clasa Greve ze
świadomością, że ona krzyczała również w jego
objęciach, starałem się nie myśleć o pytaniu
wynikającym z poprzedniego, ale tak samo jak Diana,
ja również nie umiałem się powstrzymać: czy jemu
też zasłaniała uszy?
- Zlad wiódł przez gęstą dżunglę i mokradła -
mówił Clas Greve. - Codziennie osiem godzin
marszu, a mimo to wciąż pozostawaliśmy w tyle.
Zawsze odrobinę spóznieni. Moi towarzysze odpadali
jeden po drugim. Gorączka, dyzenteria, ukąszenia
węży albo po prostu wyczerpanie. Facet, jak już
mówiłem, niewiele się liczył, ale dżungla zjada
rozum. Byłem najmłodszy, a mimo to właśnie mnie w
końcu oddano dowodzenie. I maczetę.
Diana i Greve. Kiedy po powrocie z mieszkania
Grevego zaparkowałem volvo w garażu, przez chwilę
rozważałem, czy nie opuścić szyby przy włączonym
silniku i nie wdychać dwutlenku, tlenku węgla czy co
tam się wdycha. To podobno całkiem przyjemna
śmierć.
- Po sześćdziesięciu trzech dniach marszu,
pokonawszy trzysta dwadzieścia kilometrów
najtrudniejszego terenu, jaki można sobie wyobrazić,
nasza grupa pościgowa została zredukowana do mnie
i młodego chłopaka z Groningen, który był za głupi
na to, by oszaleć. Nawiązałem kontakt z kwaterą
główną i samolotem przysłano nam niether terriera.
Znacie tę rasę? Nie? Aha. To najlepszy na świecie
pies tropiący, w dodatku bezgranicznie lojalny,
atakuje wszystko, co mu się wskaże, bez względu na
rozmiar. Przyjaciel na całe życie, dosłownie.
Helikopter zrzucił psa, młodego, miał trochę ponad
rok, w samym środku dżungli na ogromnym obszarze
Sipaliwini, gdzie zrzucają też kokainę. Okazało się
jednak, że miejsce zrzutu jest odległe od naszej
kryjówki o dziesięć kilometrów. Cudem byłoby, gdy-
by pies zdołał nas wytropić. Ale przede wszystkim,
gdyby zdołał przeżyć bodaj dzień w dżungli.
Odnalezienie nas zajęło mu dwie godziny.
Greve odchylił się na krześle. Miał teraz pełną
kontrolę.
- Nazwałem go Sidewinder, od nazwy
naprowadzanej termicznie rakiety, wiecie, o czym
mówię? Pokochałem tego psa, dlatego do dzisiaj mam
niether terriera. Odebrałem go wczoraj z Holandii. To,
prawdę mówiąc, wnuk Sidewindera.
Kiedy wieczorem po włamaniu u Grevego
wróciłem do domu, Diana siedziała w salonie i
oglądała telewizję. Nadawali konferencję prasową z
komisarzem Bredem Sperre, ledwie widocznym zza
lasu mikrofonów. Mówił o zabójstwie. O
wyjaśnionym zabójstwie. Brzmiało to tak, jakby sam
je wyjaśnił. Głos Sperrego był po męsku chropowaty,
brzmiał trochę jak w radiu, z kosmicznym szumem w
tle, przerywany ziarenkami dropouts, jak maszyna do
pisania ze zniszczoną czcionką, której na papierze
można się jedynie domyślać. Spawca zostanie ju-ro
a-esz-owany. Inne py-ania? Z jego wymowy usunięte
zostały wszelkie ślady dialektu ze wschodnich
dzielnic, ale według Google Sperre przez osiem lat
grał w koszykówkę w klubie Ammerud. Wyższą
Szkołę Policyjną ukończył z drugim wynikiem na
roku. W wywiadzie dla jakiegoś kobiecego tygodnika
odmówił odpowiedzi na pytanie, czy jest z kimś
blisko związany, tłumacząc się względami
zawodowymi. Ewentualna dziewczyna mogłaby bo-
wiem mimo woli skupić na sobie zainteresowanie
zarówno mediów, jak i tych elementów, których
ściganiem się zajmował. Ale na zdjęciach na
rozkładówce w tym samym tygodniku - rozpięta
prawie do pasa koszula, półprzymknięte oczy,
tajemniczy uśmieszek - nic nie wskazywało na to, by
taka dziewczyna istniała.
Stanąłem za fotelem Diany.
- Przeszedł do KRIPOS2 - powiedziała. - Zajmuje
się zabójstwami itepe.
Oczywiście wiedziałem o tym, bo co tydzień
sprawdzałem Bredego Sperre w Google, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]