[ Pobierz całość w formacie PDF ]
procent, oczywiście zależy to również od grupy zaszeregowania. A więc wereje obsługujący taksówki musieli się
76
nauczyć tak lawirować między policją a agentami podatkowymi, by dowiezć pasażera, zanim zostanie przyłapany.
Na statku pasażer jest już bezpieczny, bo to miejsce eksterytorialne jak ambasada.
- Zawsze mi się udaje - pochwalił się werej - dowiezć pasażera na statek, nim go złapią. %7ładen policyjny krążownik,
nawet z radarem, nie złapie mnie przed portem. W ciągu dziesięciu lat udało im się tylko raz i akurat wtedy byłem
czysty - skrzywił się, wypuszczając dym.
Joe zapytał:
- To znaczy, że Czarny Glimmung ruszył za wami?
- Nie - odparła Mali. - Rzucił się na statek w parę minut potem, jak go opuściliśmy. Statek uległ całkowitemu
zniszczeniu, a Czarny Glimmung został poważnie ranny, tak mówili przez radio.
- Więc dlaczego uciekaliście zakosami? - zdziwił się Joe.
- Wtedy zdawało się to dobrym pomysłem - odparła Mali. - Hilda Reiss mówiła coś o tym, że Glimmung atakuje
Czarną Katedrę. Czy były jakieś nowiny na ten temat od czasu, gdy rozmawialiście przez telefon?
- Nie - powiedział Joe. - Nie sprawdzałem. Czekałem, aż się pojawicie.
- Jeszcze minutka na pokładzie tego statku - pomyślała głośno Mali - a zostalibyśmy zabici. To było tak blisko, Joe.
Nie chciałabym przeżyć tego jeszcze raz. Myślę, że jemu statek wydawał się żywy, bo był taki wielki. My byliśmy
tacy maleńcy, pewnie nigdy nie widział poduszkowca.
- Dziwne rzeczy dzieją się na tej planecie - powiedział werej. Teraz czyścił sobie zęby paznokciem kciuka. Nagle
wyciągnął dłoń.
- Czego chcesz? - zapytał Joe. - Uścisnąć mi rękę?
- Nie - oznajmił werej. - Chcę 0,85 crumbla. Oni powiedzieli, że ty płacisz za tę ekstra ucieczkę.
- Zwróć się do Glimmunga - powiedział Joe.
- Nie ma pan 0,85 crumbla? - zapytał werej.
- Nie - odparł Joe.
- A pani? - zwrócił się werej do Mali.
- Nikomu z nas jeszcze nie zapłacono - powiedziała Mali. - Uregulujemy rachunek, kiedy Glim-mung nam zapłaci.
- Mógłbym wezwać policję - oznajmił werej, ale nie wyglądało na to, by rzeczywiście chciał. W zasadzie to miła
istota, pomyślał Joe. Przyjmie zapłatę pózniej.
Mali wzięła Joego za rękę i poprowadziła pod kopułę. Werej został z tyłu. Nie próbował ich zatrzymać.
- Wydaje mi się - powiedziała Mali - że osiągnęliśmy wspaniałe zwycięstwo. Mam na myśli ucieczkę przed
Czarnym Glimmungiem i jego kontuzję. On chyba nadal pozostaje w porcie gwiezdnym, a władze zastanawiają się,
co z nim zrobić. Będą czekać na decyzję Glimmunga. Ralf twierdził, że dzieje się tak od wielu dziesięcioleci, od
chwili jego przybycia tutaj. On bardzo interesował się rządami Glimmunga nad tą planetą. Mawiał nawet...
- A jeśli Glimmung zginie? - zapytał Joe.
- Wówczas werej nie otrzyma zapłaty - odpowiedziała Mali.
- Nie o tym myślałem - powiedział Joe. - Chodziło mi o to, czy w przypadku śmierci Glimmunga władza nie zostanie
powierzona Czarnemu Glimmun-gowi? Jako najbliższemu substytutowi?
- Bóg jeden wie - rzekła Mali. Dołączyła do grupy różnorodnych istot i przysłuchiwała się, co Harper Baldwin ma do
powiedzenia miłemu dwukomorowcowi.
77
- Faust zawsze umiera - oznajmił Harper Baldwin.
- Tylko w sztuce Marlowe'a i zainspirowanych przez nią legendach - odparł Nurb K'ohl Daq.
- Wszyscy wiedzą, że Faust umiera - powiedział
Harper Baldwin. Spojrzał po otaczających go kręgiem stworzeniach. - Czyż nie mam racji? - zapytał.
- To nie zostało jeszcze rozstrzygnięte - rzekł Joe.
- Ależ tak! - krzyknął Harper Baldwin. - W Księdze Kalendów. I to dokładnie. Spójrzcie raz jeszcze. Przestaliśmy
już na to zwracać uwagę, ale powinniśmy byli odlecieć, gdy jeszcze mogliśmy, gdy statek był gotowy do startu.
- Wówczas byśmy zginęli - stwierdził pajęczak i zamachał wieloma odnóżami. - Uderzając w statek, Czarny
Glimmung zabiłby nas wszystkich.
- To prawda - zgodziła się Mali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]