[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rebeko - zaczęła - chcę, byś była pierwsza, która się o tym dowie.
Odwróciłam się do niej i ukryłam twarz na jej ramieniu.
Pogłaskała mnie po włosach.
- Zawsze byłyśmy razem, tylko my dwie, ty i ja, prawda? Och tak, jest jeszcze rodzina,
która oczywiście jest nam bardzo bliska, ale nas, ciebie i mnie, łączą szczególne więzy. Bardzo
się obie kochamy... i tak będzie zawsze, aż do końca naszych dni.
Skinęłam głową. Zaczynał ogarniać mnie niepokój; instynkt mi podpowiadał, co ma
zamiar powiedzieć.
Wówczas nastąpiło wyznanie:
- Wychodzę za mąż, Rebeko.
- Nie... nie - wyszeptałam.
Przygarnęła mnie mocniej do siebie.
- Pokochasz go z czasem tak jak ja. To wspaniały człowiek. Znam go od wczesnej
młodości... byłam niewiele starsza od ciebie, kiedy go poznałam. Nasza przyjazń zawsze miała
szczególny charakter.
- Poślubiłaś mego ojca - przypomniałam jej.
- Tak... tak... ale owdowiałam już tak dawno... od tylu lat jestem sama.
- Dziesięć lat - rzekłam. - Umarł tuż przed moim urodzeniem.
Skinęła głową twierdząco.
- Nie pytasz... - zaczęła.
Nie musiałam. Wiedziałam. W każdym razie zanim zdążyłam otworzyć usta, mama
oznajmiła uroczyście:
- To pan Benedykt Lansdon.
Mimo iż wiedziałam, że może to być tylko on, jej wyznanie zrobiło na mnie
piorunujące wrażenie.
- Z czasem bardzo go polubisz, Rebeko - mówiła dalej mama. - Jest to naprawdę
niezwykły człowiek.
Nic nie odrzekłam, ale w duchu miałam dla niej gotowe odpowiedzi. Pierwsza z nich
brzmiała: Nigdy , a druga: Tak, wiem, że jest nadzwyczajny. Ale ja nie przepadam za takimi
osobami. Lubię zwykłych, wyrozumiałych, sympatycznych ludzi .
- Wszystko będzie tak jak było - zapewniała.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- To jest niemożliwe - odparłam.
- No cóż, niewątpliwie jakieś zmiany zajdą... jednakże tylko na lepsze. Och, Rebeko,
jestem taka szczęśliwa. Kocham go już od dłuższego czasu. Nigdy nie spotkałam mężczyzny,
który by mu w czymkolwiek dorównał. Kiedy byliśmy dziećmi, bawiliśmy się wspólnie i razem
przeżywaliśmy różne przygody. Potem on odjechał... a ja poznałam twego ojca.
- Mój ojciec był wielkim człowiekiem, bohaterem.
- Tak, wiem. Byliśmy razem bardzo szczęśliwi, ale on nie żyje i na pewno by sobie nie
życzył, bym trwała w żałobie po nim do końca życia. Rebeko, zobaczysz, tobie też będzie
dobrze. Każde dziecko powinno mieć ojca.
- Ja mam ojca.
- Mam na myśli ojca, który stale będzie przy tobie, będzie ci służył pomocą i radą i
będzie cię kochać.
- Ale ja nie jestem jego córką.
- Będziesz jego pasierbicą. Rebeko, nie psuj mi tej chwili. Jestem dzisiaj taka
szczęśliwa. Nigdy nie myślałam, że w życiu spotka mnie jeszcze takie szczęście. Przywykniesz
do nowej sytuacji. Co czytasz?
- Przygody Robinsona Crusoe .
- To bardzo interesująca książka, prawda? Zauważyłam ją ostatnio w rękach Pedreka.
Przytaknęłam.
Ucałowała mnie.
- Chciałam tobie pierwszej o tym powiedzieć. Dobranoc, kochanie.
Była trochę zmartwiona, ponieważ rzuciłam cień na jej radość. Ale była to tylko
niewielka chmurka na czystym niebie jej szczęścia. Domyślałam się, jakie myśli przechodzą jej
przez głowę: że jestem jeszcze dzieckiem, może tylko cokolwiek zazdrosnym, które obawia
się, że Benedykt Lansdon oddali nas od siebie.
To przecież zupełnie naturalne uczucie w takich razach - perswadowała sobie.
Może powinnam udać, że się cieszę z tej wiadomości, że jest ona dla mnie równie
ważna jak dla niej, ale nie mogłam się zdobyć na aż tak wielką obłudę.
Rodzina nie posiadała się z radości. Przyjęcie zaręczynowe urządzono w domu wuja
Petera. Zlub miał się odbyć niezadługo.
Dziadkowie zapowiedzieli swój przyjazd do Londynu z tej okazji. Przysłali telegram z
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
gratulacjami, wyrażając w nim swe ukontentowanie z przyszłego związku. Wuj Peter nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]