[ Pobierz całość w formacie PDF ]
telefonu. Godziny mijały w ciszy.
W końcu Kate rozpłakała się i oparła czoło na kolanach. Ale szloch
nie przynosił ukojenia, nie łagodził bólu, który pozostał głęboko w
jej sercu.
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
a Boga! Od lat o tym nie myślałam. - Lucy Martin poprawiła
kosmyk rozjaśnionych włosów, wpychając go mocno w
N nieskazitelny koczek.
- Tak, przypuszczam, że był niemały skandal, zanim mama i
tatko pobrali się - powiedziała radosnym głosem.
- Potem byli tacy... ustatkowani - rozumie pani. Oczywiście
oddani sobie.
- Więc Michael był pani ojcem. - Kate usiłowała odpocząć w
przeładowanym ozdobami salonie pani Martin. Wszędzie było pełno
plisowanych poduszek. Dusiła się tutaj. Powietrze pachniało mocno
odświeżaczem do dywanów. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej o
Michaelu i Elizie. Przez ostatnie parę dni o niczym innym nie
myślała. Starała się zagłuszyć ból. Wiedziała, że Steven jej nie kocha.
- Michael James Hobbes II - powiedziała pani Martin. - To
wszystko, co tatko miał - nazwisko i ambicje, by zostać aktorem. Ale
ani grosza. No cóż, rodzina mojej matki była całkowicie przeciwna
temu związkowi. Dziadzio Trimble zbijał majątek na domach
towarowych. Niestety wszystko już roztrwoniono.
- A Eliza i Michael? Jak oni statecznie przekonali rodzinę, aby
wyraziła zgodę na ich związek?
- Nie przekonali. - Pani Martin założyła nogę na nogę,
poprawiając spódnicę. - Uciekli razem. To wszystko było bardzo
romantyczne. Mama wyszła przez okno na strychu - tak, to w tym
domu, w którym pani pracuje - i o mało nie skręciła sobie karku,
schodząc po kratach w dół. Rodzina jej szukała, ale zanim ją
odnaleziono, była już za pózno. Pobrali się.
- Czy on dalej występował?
- Całe życie. Nie odnosił jednak wielkich sukcesów. Nie był
typem amanta. Ale był dobry. Tak, sądzę, że był bardzo dobry. Mama
dodawała mu zawsze otuchy.
RS
- Cieszę się - bardzo się cieszę, że pani rodzice byli szczęśliwi -
powiedziała Kate.
- Ja także - odpowiedziała pani Matrin dzwięcznym głosem,
który nie pasował do jej wysokiej, szczupłej sylwetki. - Czy chciałaby
pani popatrzeć na rodzinne fotografie?
- O, tak - z przyjemnością.
Pani Martin przyniosła oprawiony w skórę album ze zdjęciami,
ścierając z niego kurz.
- Nie pamiętam, kiedy je ostatnio oglądałam. Tu jest mama i
tatko... to ja... moje siostry Maggie i Joan...
Eliza Rose Hobbes miała wielkoduszny uśmiech. Jej gęste, ciemne
włosy były upięte wysoko. Widocznie nie miał dla niej znaczenia
fakt, że dzięki temu była wyższa od Michaela. Ten był łysiejącym
mężczyzną z bardzo wyraznym wąsikiem, na swój sposób bardzo
przystojnym. Oboje uśmiechali się ze zdjęć, ich miłość jaśniała nawet
przez pożółkłą ze starości fotografię. Spacerowali nad zatoką,
jezdzili na rowerach po parku Golden Gate, spoglądali w obiektyw z
parkietu, a Eliza miała na sobie suknię balową w kolorze burgundu,
którą Kate znalazła na strychu.
Palce Kate zatrzymały się nad tą fotografią. Wywołała ona
niedawne wspomnienie.
Przyjrzała się w skupieniu pozostałym zdjęciom. Zdjęcia trzech
córeczek Elizy, plakatów z nieznanych teatrów, które przedstawiały
Michaela Jamesa Hobbesa w rolach Otella, Hamleta czy Henryka
IV-go. Następnie zdjęcie całej rodziny na tle domu. Ukochanego
domu, z oknami na zatokę. Tylko, że nie był to jej dom.
- Czy tam pani dorastała? Na Wzgórzu Mc Clary? - zapytała z
wysiłkiem.
- Tak - odpowiedziała pani Martin. - Rodzina Trimble powróciła
po jakimś czasie. Kiedy przeprowadzili się w inne miejsce, zostawili
ten dom moim rodzicom. Mama zawsze go kochała.
Kate westchnęła.
- Wiem, co czuła. Dziękuję serdecznie, że poświęciła mi pani tyle
czasu, pani Martin. Czy mam pani odesłać pudła i kufry?
RS
- Bardzo proszę. Sądzę, że powinnam je przejrzeć. Nie miałam
pojęcia, że jeszcze istnieją. - Wzruszyła ramionami i zerknęła na
zegarek.
- Musi mi pani wybaczyć. Jestem umówiona z fryzjerką, z
powodu przyjęcia zaręczynowego mojej najmłodszej córki.
- Tak. No cóż, jeszcze raz dziękuję.
Kate wyszła z domu pani Martin w San Jose i wróciła wolno do
samochodu. Historia Michaela Jamesa i Elizy Rose była już dla niej
zakończona. Kochali się. Ze swym cichym szczęściem tkwili we
wspomnieniach swoich dzieci. Nawet ten krótko trwający skandal
został szybko zapomniany. Tak powinno być. Ich szczęście pozwoliło
Lucy Martin i jej siostrom dorastać w zdrowiu i iść dalej bezpiecznie
przez życie.
Kate jechała szybko, ale nie mogła uciec przed własnymi myślami.
Nie spotkała Stevena od owego katastrofalnego popołudnia, bo
nigdy więcej nie było go w domu. Kate pracowała gorączkowo z
Paulą i Maxem, by wykończyć wszystkie pokoje.
Nacisnęła klakson i przestraszony kierowca z innego samochodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]