[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym Trzynastka. Co jeszcze mógłby uczynić? Stać się kolejnym dyktatorem? Wymordować
wszystkich posiadaczy noży? Ale czy garstka miłośników kultowej broni mogła mieć wpływ na
rzeczywistość? Mógłby przekazać władzę w ręce Braci z Sekty Znieżnej, którzy pewnje
zaczęliby w religijnym fanatyzmie mordować innowierców.
Te ciągłe wahania męczyły go. Bez wytchnienia szukał potwierdzeń i zaprzeczeń, jakiegoś
punktu oparcia, który pozwoliłby mu w końcu podjąć decyzję. Raz i nieodwołalnie zdecydo-
wać: dać światu aspanol, czy nie? Czuł, że ten problem przerasta go, że nie potrafi go roz-
wiązać. Gubił się w labiryncie, który sam zbudował. Jednak mimo wszystko dalej poszukiwał
rozwiązania, odpowiedzi na to pytanie, które stało się jedyną treścią jego myśli. Dlatego sie-
dział teraz w pociągu, ciągniętym przez starą lokomotywę. Parowóz zagwizdał przeciągle i
echo powtórzyło ten dzwięk, odbity od ścian pagórów nawisłych nad torami Zbliżali się do
stacji. Na zewnątrz było już chłodno. Mask wstał ze swojego miejsca przy oknie i naciągnął
ciepły kaftan. Poza nim w wagonie podróżowało tylko kilku pasażerów. To była mało uczę-
szczana linia, a mieszkańcy Ultramara w ogóle podróżowali niechętnie. Przez chwilę przypa-
trywał się twarzom towarzyszy podróży, jakby chcąc odgadnąć, czy któryś z nich nie jest
człowiekiem zdążającym na to samo spotkanie. Za-. zgrzytały hamulce 4 pociąg szarpnął,
zatrzymując się na peronie. To było właściwie za duże słowo. Peron stanowiła mała,
betonowa płyta, nad którą zatrzymał się wagon. Mask wyskoczył na nią. Uderzyło go ostre,
górskie powietrze. Wciągnął je głęboko i mocniej zawiązał troczki kaftana, szarpanego
wiatrem.
Przy Kamieniu stał niepozorny człowiek z szyją opatuloną grubym szalem.
 To ze mną miał się pan spotkać  powiedział zachrypniętym głosem, gdy Mask za-
trzymał się niezdecydowany przy obelisku.  Rozumny Mask, prawda?
 Tak  odparł Mask. 
 Jestem przeziębiony, ale zależało mi na spotkaniu się z panem właśnie tutaj. Wiemy o
pańskim odkryciu.
Mask zdziwił się.
 Nie myślałem  odpowiedział zaskoczony  że ta wieść rozniesie się tak szybko.
 Niech się pan nie obawia. Wiemy o tym, bo jeden z Wszechwiedzących, wchodzących
w skład Rady, jest Katastrof istą.
Mask uśmiechnął się. Opuścił go chwilowy strach. Coraz bardziej przyzwyczajał się do roli
oblężonej fortecy.
 Nie sądziłem, że tak wysoko postawione osobistości biorą udział w waszym ruchu.
 No cóż. Nic im to nie ^zisodzi.
 Tak. A dlaczego chcieliście rozmawiać ze toną właśnie tutaj?
  Widzi pan ten kamień?
 Trudno go nie zauważyć. Ma ze dwadzieścia metrów. Wygląda też dziwnie  -jak pira-
mida z zaokrąglonym wierzchołkiem.
 " A zna pan jego historię?
 To legendarny Czarny Kamień, przy którym Pierwszy Prorok doznał olśnienia.
 To także, ale mam na myśli inną historię. Historię badań Czarnego Kamienia.
 Coś słyszałem. Podobno trwają zacięte spory wśród geologów o jego pochodzenie?
 A co pan sądzi? Czy to twór naturalny, czy sztucznie obrobiony?
 Nie wiem. Nie jestem geologiem. Słyszałem, że to sześcian, wbity jednym z wierzchoł-
ków w ziemię.
 Tak. To gigantyczny sześcian, który znalazł się tutaj nie wiadomo skąd i jak. Chcemy
pana prosić, aby zniszczył pan swój wynalazek.
 Ależ...  bąknął Mask zaskoczony nagłą zmianą tematu.  Dlaczego?
 On ściągnie na nas nowe nieszczęścia. Zacznie się chaos, który doprowadzi do ogól-
nego kataklizmu. Pokazuję panu ten kamień, bo jest on jedną z wielu pozostałości po cywili-
zacji, która istniała tu przed nami, tysiące lat temu i unicestwiła się sama.
 Skąd pan to wie?  Mask nie posiadał się ze zdziwienia.
 Jest więcej takich kamieni Nie tylko ich zresztą. , Słyszał pan o obelisku z Bauro? A o
tulejach gorydzkich? O posągu odkopanym w szelfie kontynentalnym na północ od zatoki
Czerwonych Fal?
 I co z tego?
 To wszystko twory naszych poprzedników na Planecie! Ludzi, którzy tu żyli i swój świat
skazali na zagładę, a nas, swych potomków, na ciężki żywot!
 Mówiąc szczerze, nie wierzę w to wszystko. Przecież nie wykluczono naturalnego po-
chodzenia Czarnego Kamienia, to samo dotyczy obelisku z Baum. A tuleje czy statua z
szelfu? Może zbyt pochopnie oceniamy plemiona starożytne jako bandy prymitywnych
rośłinożerców? Widać zajmowała ich też sztuka i technika...
 Sam pan chyba w to nie wierzy'  przerwał mu ostro rozmówca.
 A czemu nie? To, że jak wy twierdzicie, nasza cywilizacja jest wtórna, że narodziła się
po jakiejś katastrofie, a my sami jesteśmy zapewne mutantami, nie wyklucza innych możli-
wości i hipotez!
 Nasze 'hipotezy jednak są najbardziej prawdopodobne. Tłumaczą wszystko, łącznie z
naszą zwariowaną orbitą.
 Orbitą?  Mask znów był zaskoczony.
 Czy myśli pan, że astronomowie t biolodzy nie głowią się nad tym, jak mogło powstać
życie na Planecie? Dlaczego ona jedna w całym układzie ma taką nietypową orbitę?
 Nie musi mnie pan uczyć, nad czym głowią się biologowiel i przerwał mu urażony
Mask.  Obawiam się, że odpowiedz na to pytanie jeszcze długo nie będzie łatwa i prosta.
Jest kilka teorii na ten temat, nie widz-ę powodu, by wierzyć pańskiej, najmniej prawdo-
podobnej!
 A w orbitę też pan nie wierzy?! Temu faktowi nie może pan zaprzeczyć! ,
 Czegoś więcej spodziewałem się po spotkaniu z wami!  krzyknął zdenerwowany
Mask.  Szermujecie tylko pustymi hasłami, zupełnie jak inni! Jesteście tak samo zadufani w
sobie i nietolerancyjni! Nie będę więcej z panem rozmawiał!
Ruszył ku stacji, pozostawiając oniemiałego KatastrofTstę pod ponurą czarną ścianą
Kamienia. Sam nie wiedział właściwie, co tak bardzo zdenerwowało go w wywodach owego
człowieka. W każdym przecież przekazie i podaniu musiało kołatać się jakieś ziarno prawdy!
W końcu wiele było na Planecie rzeczy tajemniczych i nierozwikłanych. Przypomniał sobie
niedawno czytaną rozprawę na temat pochodzenia nazwy Ultramaru Próbowano tłumaczyć ją
na wszelkie sposoby, nawiązywano do języków^ wczesnych plemion południowych, babrano
się w językowych zawiłościach. Wszystko na darmo. No cóż, a orbita była rzeczywiście nie-
podważalna. Wszystkie inne planety układu krążyły po okręgach Tylko ta jedna, jego ojczysta
Planeta, obiegała słońce po mocno wydłużonej elipsie. W pewnym momencie Mask zorien-
tował się, że to fanatyzm wszystkich tych sek-ciarzy denerwował go najbardziej. Odetchnął
z" ulgą. gdy na peron wtoczył się powrotny pociąg, posagując t buchając parą. Zapiszczały
hamulce. Mask skoczył na stopnie, nim wagon jeszcze się zatrzymał.
31.
 Nie wiem, o co wam chodzi!  Trzynastka jak lew krążył po małym pokoiku na pod-
daszu w dzielnicy Proolerat.  Zupełnieście powariowali! Przecież to moja prywatna sprawa!
 Nie jestem o tym przekonany!  młody Tysiąc Trzysta Piętnastka poderwał się z krze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl