[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagle słowa, których w żaden sposób nie mógł odpędzić: Zmarła młodo&
Takie bowiem wrażenie wywarła na nim od pierwszego wejrzenia lady Dittisham, ongi
Elza Greer.
Nigdy by nie poznał w niej kobiety, której portret pokazał mu Meredith Blake. W
dziewczynie z portretu rzucała się w oczy przede wszystkim jej młodość, jej żywotność. W tej
kobiecie natomiast nie widać było młodości, jak gdyby jej nigdy nie zaznała. A jednak
dostrzegł to, czego nie dojrzał na obrazie Crale a, że Elza jest piękna. Tak, kobieta, która
podeszła, aby go powitać, była bardzo piękna. Z całą pewnością nie stara. Ileż mogła mieć
lat? Najwyżej trzydzieści sześć. Jeżeli wówczas była dwudziestoletnią dziewczyną.
Nieskazitelnie ułożone czarne włosy okalały kształtną główkę, rysy niemal klasyczne, cera
wypielęgnowana, twarz podmalowana prześlicznie.
Poirot poczuł dziwne ukłucie w sercu. Może to z winy pana Jonathana, który cytował
Romea i Julię& Stojąca przed nim kobieta nie miała w sobie nic z Julii, chyba żeby ktoś sobie
wyobraził Julię, która przeżyła śmierć Romea. Bo przecież rzeczą zasadniczą w postaci Julii
było to, że musiała umrzeć młodo.
Elza Gruer pozostała przy życiu&
Powitała gościa równym, dość monotonnym głosem:
Bardzo mnie pan zainteresował, panie Poirot. Niechże pan usiądzie i powie, czego pan
sobie ode mnie życzy?
Ależ wcale ją to nie interesuje. Ją nic nie interesuje pomyślał Poirot.
Wielkie szare oczy przypominały martwe jeziora.
Poirot przybrał, jak to miał w zwyczaju, pozę wyraznie cudzoziemską. Zawołał więc:
Jestem doprawdy skonfundowany, proszę pani! Ogromnie skonfundowany!
Ależ dlaczego?
Bo zdaję sobie sprawę, że ta rekonstrukcja minionego dramatu musi być dla pani
bardzo bolesna.
Te słowa jak gdyby ją ubawiły. Tak, to było rozbawienie, szczere rozbawienie.
Odezwała się po chwili:
Podejrzewam, że to mój mąż podsunął panu tę myśl? Bo to on, zdaje się, pana tu
powitał. Ale on tego zupełnie nie rozumie. Absolutnie nie rozumie i nigdy nie rozumiał. Nie
jestem wcale przewrażliwioną osobą, za jaką mnie uważa.
W głosie jej ciągle jeszcze dzwięczało rozbawienie.
Mój ojciec, proszę pana, był pomocnikiem młynarza. Własną pracą dorobił się fortuny.
A do tego nie można dojść, jeżeli się ma cienką skórę. Ja jestem taka sama jak ojciec.
To prawda pomyślał Poirot. Osoba subtelna nigdy by się nie zgodziła na pobyt w
domu Karoliny Crale .
Czego więc pan sobie życzy? zapytała lady Dittisham.
Czy jest pani pewna, że rekonstrukcja przeszłości nie sprawi pani bólu? upewnił się
Poirot.
Lady Dittisham zastanowiła się nad tym chwilę, zanim odpowiedziała, a Poirot zrozumiał
nagle, że lady Dittisham jest osobą niezmiernie szczerą. Taka kobieta kłamie tylko z
konieczności, nigdy z zamiłowania.
Nie, bólu to mi nie sprawi. Pragnęłabym nawet, żeby było inaczej.
Czemu?
To tak głupio nigdy nie odczuwać nic& nic odpowiedziała niecierpliwie.
Tak pomyślał Poirot Elza Greer nie żyje&
Bądz co bądz, to mi bardzo ułatwi zadanie rzekł na glos.
A co by pan chciał wiedzieć? spytała wesoło lady Dittisham.
Czy ma pani dobrą pamięć, madame?
Chyba niezłą.
I jest pani pewna, że nie będzie pani przykro odtworzyć szczegóły z tamtych dni?
Będzie mi to najzupełniej obojętne. Człowieka boleć może tylko to, co się aktualnie
dzieje.
Wiem, że w stosunku do niektórych osób jest to prawda.
Tego właśnie Edward, mój mąż, nie może zrozumieć. Jest przekonany, że ten proces i
tak dalej, był dla mnie ciężkim przejściem.
A czyż tak nie było?
Nie. Bardzo mnie to bawiło powiedziała Elza Dittisham z odcieniem zadowolenia.
Boże, jak ten stary Depleach na mnie napadał. To diabeł wcielony, niech mi pan wierzy.
Walka z nim sprawiała mi prawdziwą przyjemność. Nie udało mu się mnie zgnębić.
Spojrzała na Poirota z uśmiechem.
Przypuszczam, że nie rozwiewam pańskich iluzji& Jako dwudziestoletnia dziewczyna
powinnam była czuć się zmiażdżona, wić się ze wstydu, czy coś w tym rodzaju. Ale ja nie.
Nic mnie nie obchodziło, co o mnie mówią& Pragnęłam tylko jednego.
A mianowicie?
Oczywiście, żeby ją powieszono rzekła Elza Dittisham.
Poirot przyjrzał się jej rękom. Piękne ręce o długich zagiętych paznokciach. Drapieżne
ręce.
Uważa pan, że jestem mściwa? zapytała. A więc, tak, jestem mściwa w stosunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]