[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Popatrz, popatrz, a ten to za kim się ogląda? No a kiedy wyszliśmy na zewnątrz, nie miałem
najmniejszych wątpliwości: kiedy z nią rozmawiał, wiercił się niespokojnie niby za potrzebą.
 Nie sądzę, by dbała o któregokolwiek z nich.
 A czy powinna? Daj jej trochę czasu. Jest bardzo młoda, Lauro. No więc, dlaczego tak
naprawcie chcesz wysłać ją do Londynu? A mo\e i ty się tam wybierasz?
 Och, nie. W tym cały problem. Pan Baldock wyprostował się.
 Ach, w tym, rozumiem.  Przyjrzał się jej z zaciekawieniem.  Do czego ty w istocie
zmierzasz, Lauro?
Laura popatrzyła na \wirowaną ście\kę.
 Jak pan przed chwilą powiedział, Shirley jest jedyną istotą, na której mi zale\y. Ja& ja
kocham ją tak bardzo, \e a\ obawiam się& tak, to prawda, obawiam się, \e mogę ją skrzywdzić.
śe mogę zbyt mocno przywiązać ją do siebie.
Głos pana Baldocka nieoczekiwanie złagodniał.
31
 Shirley jest dziesięć lat od ciebie młodsza i w pewnym sensie to bardziej twoja córka ni\
siostra.
 Có\, jak pan wie, matkowałam jej. Pan Baldock kiwnął głową.
 Chyba zdajesz sobie sprawę, będąc rozumną istotą, \e miłość matczyna jest miłością
zaborczą?
 Otó\ to. A ja nie chcę, \eby tak było. Chcę, by Shirley była wolna& i& i& no, po prostu
wolna.
 I to właśnie z tego powodu wyrzucasz ją z gniazda? Wysyłasz ją w świat, aby stanęła o
własnych siłach?
 Tak. Jednak nie jestem pewna, czy postępuję mądrze.
Pan Baldock potarł nos w irytujący sposób.
 Wy, kobiety!  wysapał.  Kłopot z wami polega na tym, \e przy pierwszej lepszej okazji
robicie tak wiele zamieszania. Poka\ mi kogoś, kto by wiedział, co jest mądre, a co nie? Je\eli mała
Shirley pojedzie do Londynu, zamieszka gdzieś w Bloomsbury, pozna jakiegoś egipskiego studenta
i będzie miała śniade dziecko, powiesz, \e to wszystko twoja wina, choć będzie to całkowicie jej
wina, jej, no i mo\e tego Egipcjanina. Z kolei je\eli ukończy szkołę i dostanie dobrą pracę jako
sekretarka, a pózniej wyjdzie za mą\ za swojego szefa, wówczas powiesz, \e postąpiłaś słusznie.
Czcze gadanie! Nie mo\esz urządzać \ycia innym. Albo Shirley ma rozum, albo go nie ma. Czas
poka\e. Jeśli uwa\asz, \e pomysł z Londynem to dobry plan, zrealizuj go, lecz nie traktuj tej
sprawy zbyt powa\nie. Przecie\ w tym całe twoje nieszczęście, Lauro, \e wszystko traktujesz
powa\nie. Twoje i wielu kobiet.
 A co pan powie o sobie?
 Ja powa\nie traktuję jedynie powój  wyznał pan Baldock, spozierając z nieszczęśliwą miną
na stertę zielska na ście\ce.  A tak\e mszyce. No i mój \ołądek, bo ten robi mi piekło, kiedy go
lekcewa\ę. Ale nawet mi się nie śni, bym przejmował się serio \yciem innych ludzi. Choćby
dlatego, \e mam dla nich du\o szacunku.
 Pan nic nie rozumie. Nie zniosłabym, gdyby Shirley pogmatwała sobie \ycie i była
nieszczęśliwa.
 Pleciesz bzdury  odparował szorstko pan Baldock.  Bo i jakie to ma znaczenie?
Większość ludzi jest nieszczęśliwa, przynajmniej od czasu do czasu. Trzeba radzić sobie z
nieszczęściem w tym \yciu tak samo jak i ze wszystkim innym. No i trzeba odwagi, aby zmierzyć
się ze światem, odwagi i pogody ducha.  Obrzucił Laurę ostrym spojrzeniem.  A co z tobą,
Lauro?
 Ze mną?  spytała zaskoczona.
 Tak. Przypuśćmy, \e to ty jesteś nieszczęśliwa. Czy potrafiłabyś udzwignąć swoje
nieszczęście? Laura uśmiechnęła się.
 Nigdy o tym nie myślałam.
 A to dlaczego? Powinnaś myśleć o sobie trochę więcej. Brak egoizmu u kobiety mo\e się
okazać równie fatalną sprawą jak nieumiejętność wyrabiania ciasta. Czego ty sama spodziewasz się
po \yciu? Masz dwadzieścia osiem lat, odpowiedni wiek do mał\eństwa. Dlaczego nie zapolujesz
na mę\a?
 Pan mówi od rzeczy, Baldy.
 Osty i bluszczyk kurdybanek!  łyknął pan Baldock.  Jesteś kobietą, prawda? Niebrzydką,
absolutnie normalną kobietą. A mo\e nie jesteś normalna? Jak reagujesz, kiedy mę\czyzni próbują
cię całować?
 Nie próbują zbyt często.
 A dlaczego nie, u diabła? Otó\ dlatego, \e ty nie ułatwiasz im tego.  Pogroził jej palcem. 
Cały czas myślisz o czymś innym. Stoisz oto przede mną w jakimś niebrzydkim, a pewnie i dobrze
skrojonym kostiumie i wyglądasz na jedną z tych skromnych dziewcząt, które wieki temu
32
natychmiast zyskiwały aprobatę mojej matki. Dlaczego twoje usta i paznokcie nie są pomalowane
na czerwono niczym skrzynka pocztowa?
Laura wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
 Zawsze pan mówił, \e nienawidzi szminki i czerwonych paznokci.
 Nienawidzę? Oczywiście, \e nienawidzę. Mam siedemdziesiąt dziewięć lat. Jednak one są
symbolem, oznaczają, \e chcesz się podobać, \e jesteś gotowa podjąć miłosną grę. To rodzaj szaty
godowej, oto, czym one są. A zatem popatrz, Lauro, nie ka\demu mo\esz przypaść do gustu. W
przeciwieństwie do innych kobiet nie obnosisz się ze swoim seksem, sprawiając wra\enie, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl