[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagannego zachowania.
Oczy Laury zapłonęły gniewnie.
- Mojego zachowania?! Dobry Boże, ależ ty masz tupet! Nie wierzę, że
masz czelność rzucać oskarżenia pod moim adresem!
Allesandro ściągnął brwi.
- Basta! Nie przyjechałem tutaj po to, żeby się z tobą użerać. - Nabrał
powietrza, żeby się uspokoić. - Chodzi o twojego ojca.
Natychmiast na jej twarzy zaszła zmiana. Allesandro znał tę minę. Wi-
dział ją wiele razy.
- Nie interesuje mnie nic, co ma z nim związek - rzuciła nienawistnie, po
czym odwróciła się na pięcie i odeszła, puszczając drzwi.
Niezrażony Allesandro ruszył za nią, wkraczając do znajomego wnętrza,
trochę cieplejszego niż poprzednio, ale nadal niezwykle obskurnego. Odsunął
rozklekotane krzesło i usiadł na nim. Obserwował, jak Laura zrzuca marynarkę
i odgarnia włosy. I nagle w jego pamięci odżyło wspomnienie pięknej, olśnie-
S
R
wającej Laury. Przypomniał sobie tamten wieczór, gdy weszła do hotelowego
baru.
Dlaczego z tego zrezygnowała?
To pytanie nie dawało mu spokoju. Skoro wiedziała, jak może wyglądać,
dlaczego postanowiła wrócić do dawnego, niezwykle nieatrakcyjnego wize-
runku?
Właściwie ani trochę go to nie obchodziło. Nie chciał mieć do czynienia
z żadnym z wcieleń Laury Stowe. Zamierzał wyjaśnić sprawę i czym prędzej
wrócić do Rzymu, gdzie czekało na niego całe mnóstwo pięknych kobiet, go-
towych wskoczyć mu do łóżka na jedno skinienie.
- Skoro już wszedłeś, może uraczysz mnie swoją historyjką?
Jej słowa wyrwały go z zamyślenia.
- Pamiętasz mężczyznę, którego poznałaś w hotelu na przyjęciu Christy
Bellini? Tego, który przyjaznił się z twoim ojcem?
Laura zasępiła się jeszcze bardziej, a jej ręce znieruchomiały na stole.
- Tak. Nie przypadł mi do gustu.
Zanim Allesandro ponownie się odezwał, milczał przez chwilę.
- Jestem tutaj właśnie z jego powodu. Poprosił mnie, żebym przekazał ci
coś, co być może pomoże ci zrozumieć postępowanie Stefana. Na pewno go
nie tłumaczy, ale... - Spojrzał jej głęboko w oczy. - Może łatwiej będzie ci po-
godzić się z jego decyzją.
Przyglądał się pozbawionej wyrazu twarzy, która nie zdradzała absolutnie
żadnych emocji. Sprawiała wrażenie nieprzystępnej, jakby oddzieliła się od
świata grubym murem. Allesandro dawno zapomniał, że ta dziewczyna potrafi
tak wyglądać. Zapomniał, że Laura umie trzymać uczucia na wodzy.
Miał przed sobą kobietę, która najczęściej spotykała się z odrzuceniem
bądz litością ze strony innych ludzi. Kobietę, której nie chciał zaakceptować
S
R
ojciec. Kobietę wychowaną przez dziadków, którzy wstydzili się, że ich uko-
chana córka zaszła w ciążę z jakimś włoskim bałamutnikiem i urodziła bękarta.
W jednej chwili wszystko stało się dla niego jasne. Hardość i szorstkość
pozwalały jej bronić się przed światem. Były jej zbroją.
- Słucham - odezwała się oschle.
- To może cię zszokować - powiedział wolno, ostrożnie dobierając słowa.
- Okazało się, że Stefano prowadził podwójne życie. - Allesandro nabrał po-
wietrza. Czuł na sobie jej wzrok. - Twój ojciec nie uległ prośbom twojej matki
i zignorował wiadomość o twoim poczęciu, ponieważ uznał, że Tomaso ka-
załby mu się z nią ożenić. A nie mógł tego zrobić, bo był gejem. Ernesto był
jego kochankiem. Do końca ukrywali swój związek. Udawali libertynów, żeby
nie ściągnąć na siebie podejrzeń. W rzeczywistości twoja matka była jedyną
kobietą w życiu Stefana. Uwiódł ją, żeby udowodnić sobie, że woli kobiety.
Prawda okazała się inna. - Zamilkł, zanim zdołał dokończyć historię. - Nie
wiem, czy to cię pocieszy, ale według Ernesta twój ojciec upewnił się, czy ty i
twoja matka zostaniecie otoczone opieką. Wiedział, że dziadkowie zajęli się
twoim wychowaniem. Dlatego też uznał, że go nie potrzebujesz.
Twarz Laury nadal nie zdradzała żadnych emocji. Dziewczyna wpatry-
wała się w brudną szybę niewidzącym wzrokiem.
- Nigdy nie sądziłam, że mogę współczuć ojcu - odezwała się zdławio-
nym głosem. - Nienawidziłam go i pogardzałam nim przez całe życie. - Nagle
odszukała wzrokiem Allesandra. - Ale wstydzić się tego, kim się jest...
Zamilkła i ponownie uciekła spojrzeniem. Potem szybko zamrugała i
wstała. Uniosła dumnie głowę i spojrzała Allesandrowi prosto w oczy, więc on
także się podniósł.
- Dziękuję za przekazanie wiadomości. Przekaż signor Arnoldiemu, że...
że jestem mu wdzięczna. Może sama powinnam mu o tym powiedzieć. Na
S
R
pewno niechętnie pośredniczysz między nami. Może więc podasz mi jego ad-
res albo telefon. - Jej głos zadrżał, więc ucichła na moment. - Przykro mi, że
musiałeś się fatygować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]