[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W końcu Hope zwróciła uwagę na młodą kobietę, która trzymała
się na uboczu.
- To ty jesteś Minnie? - spytała.
- Tak, to ja - powiedziała, wymieniając z nią uściski. Potem
Hope cofnęła się o krok, żeby lepiej się jej przyjrzeć. - Luke mówił, że
to ty go przywiozłaś. Dziękuję z całego serca.
Minnie, zawsze tak pewna siebie, poczuła się niezręcznie.
- To nic takiego. Po prostu krótka podróż.
138
R S
- Trzy godziny jazdy to nie przejażdżka. Luke mówił mi, jak
opiekowałaś się nim po eksplozji. Pogadamy jeszcze o tym pózniej.
- Cieszę się, że z panią wszystko w porządku.
Hope uśmiechnęła się i zamieniła kilka zdań z Lukiem, który stał
obok. Nie zgodziła się położyć do łóżka, co cała rodzina jej doradzała.
Stwierdziła, że czuje się dobrze i zostanie ze wszystkimi.
Pół godziny pózniej przed domem zatrzymał się samochód.
Zjawił się brakujący syn. Franco od kilku tygodni mieszkał w Los
Angeles. Teraz miał za sobą trzynaście godzin lotu. Rzucił się Hope w
ramiona.
- Zawsze mi się wydawało, że to jej ulubieniec - stwierdziła
Olimpia, która stała najbliżej Minnie. - Ona oczywiście zaprzeczy, że
kogoś wyróżnia, ale takie mam wrażenie. Wszystko widzi, słyszy i
wie. Oprócz tego dyskretnie przeprowadza intrygi.
- Intrygi? - zdziwiła się Minnie.
- Uważa, że powinna ożenić wszystkich synów, a nie należy do
tych, którzy spokojnie czekają na rozwój wypadków. Justin i Evie
rozstali się, więc pojechała do Anglii i pogodziła ich.
Tymczasem Franco przywitał się ze wszystkimi. Był zmęczony
różnicą czasu, zależało mu jednak na rozmowie z matką. Minnie już
zdążyła zaprzyjaznić się z trzynastoletnim Markiem, synem Justina.
Chłopiec pochodził z tej samej części Londynu, w której kiedyś
mieszkała z matką, i z przyjemnością wspominała co ciekawsze
zakątki.
Zaraz po kolacji Minnie spojrzała znacząco na Luke'a.
139
R S
- Najwyższy czas, żebym powiedziała dobranoc - powiedziała
przyciszonym głosem.
- Tak wcześnie?
- Nie chcę być nieuprzejma, ale naprawdę czuję, że prze-
szkadzam. Twoja mama chce nacieszyć się rodziną, a ja powinnam
przejrzeć maile. Wzięłam laptop.
- Wszędzie zabierasz z sobą robotę? - spytał zaskoczony.
- Tak na wszelki wypadek.
Pożegnała się z Hope, tłumacząc się niewyspaniem. W pokoju
podłączyła laptop i starała się skupić na pracy, jednak szło jej bardzo
opornie. Dobiegały ją odgłosy rozmów szczęśliwej rodziny. Czuła się
przez to jeszcze bardziej samotna. Nie pasuję do nich, pomyślała.
Powinnam wrócić do Neapolu i moich Pepino. Od śmierci Gianniego
przyzwyczaiła się do samotności, nic więc dziwnego, że czuła się tu
obco. Jednak teraz czuła się oddzielona od Luke'a. Jestem o niego
zazdrosna, pomyślała. Zdała sobie sprawę, że boi się go stracić. Tak
bardzo przywykła do jego obecności.
Pracowała przez dwie godziny, podświadomie słuchając, jak
powoli w domu zapada cisza. W końcu zamknęła laptop, wzięła
prysznic i przygotowała się do snu. Gdy zgasiła światło, podeszła do
okna i spojrzała na ogród, gdzie wśród drzew wisiały kolorowe lampy.
Zauważyła schody prowadzące do ogrodu. Wyjrzała na korytarz. Był
pusty. Podeszła do drzwi balkonu, z którego prowadziły schody.
Szybko przebiegła przez trawnik, by schować się wśród drzew.
140
R S
Głęboko odetchnęła świeżym, morskim powietrzem. Spojrzała w
dół na zatokę. Podziwiała widok, czując, że opuszcza ją stres ostatnich
dni. %7łałowała, że nie ma z nią Luke'a, choć jednocześnie miała ochotę
wrócić do Rzymu, do życia, które znała i gdzie było jej miejsce.
- Jesteś tam? - usłyszała głos Luke'a.
Odwróciła się. Szedł do niej wśród drzew. Ucieszyła się na
przekór rozsądkowi.
- Tak - odpowiedziała cicho.
- Bałem się, że dziś znów się nie zobaczymy. Przez cały wieczór
nie udało mi się z tobą porozmawiać. Straszny tu tłok, człowiek na
człowieku. Chciałbym natychmiast wrócić z tobą do Rzymu, ale
jeszcze nie mogę wyjechać.
- Mieszkanie bez ciebie będzie puste.
- Z kim obejrzysz głupi teleturniej?
- I nikt mi nie pomoże przy krzyżówkach.
- Musisz przyznać, że czasami się do czegoś przydaję -
stwierdził z uśmiechem.
- Tak, Luke... Luke...
Objęła dłońmi jego twarz i spojrzała mu prosto w oczy.
- Co się stało? Na którego z nas patrzysz? - spytał.
- Przestań - szepnęła, przyciągając go do siebie.
Gdy poczuł dotyk jej ust, zdał sobie sprawę, że nie potrafi się jej
oprzeć. Całował jej usta, szyję, piersi...
- Minnie, zaczekaj. - Cofnął się o krok.
- Słucham?
141
R S
- Spójrz na mnie.
Odwróciła twarz w jego stronę, ale patrzyła w przestrzeń.
- Minnie, gdzie jesteś? Nie ma cię tu teraz ze mną.
- Dlaczego zawracasz sobie głowę takimi sprawami? - szepnęła.
- Bardzo mi na tobie zależy. Nie chcę stracić tego, co mogłoby
zaistnieć między nami... Co prawda, może sam siebie oszukuję...
- Nie oszukujesz się. Tyle się wydarzyło... Luke, jeśli mnie
chcesz...
- Bardzo cię pragnę, ale nie tak.
- Co masz na myśli?
- Gdzie jest Gianni?
- Och...
- Jest tutaj, prawda? Zawsze jest z tobą. Tak nie może być. Chcę,
żebyś przyszła do mnie, a nie do jakiegoś tworu wyobrazni, który jest
w połowie mną, a w połowie tym, kogo kochasz naprawdę. Pozbądz
się go. - Potrząsnął nią lekko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]