[ Pobierz całość w formacie PDF ]

motny starzec - znaleziono go po zapachu,
wydobywającym się spod drzwi. Długo leżał. Wtedy babka
ustaliła z innym, równie starym sąsiadem, że co rano będą
pukać sztućcami w rurę biegnącą przez ich pion.
Więzienny komunikat: jeszcze tu jestem". Jeszcze tu
jesteśmy uwięzieni w życiu. Stara kobieta stukała
kilkakrotnie na dobę.
Szkolne narzeczeństwo rozeszło się, a Anna myślała, że
chłopak jest nieobecny i markotny przez nią. W
rzeczywistości był markotny, bo nieobecna stała się jego
babka. Zwierzył się w końcu: nie uwierzysz, ale babcia
staje przed lustrem i krzyczy. Krzyczy, że ma dopiero
trzydzieści lat, więc czemu lustro pokazuje odbicie
staruszki?
Musi zmuszać ją do mycia, a wtedy ona go bije. Musi ją
rozbierać do snu. Nosi ubrania warstwami: trzy, cztery
spódnice. Sweter na swetrze. I biustonosze - do ramiączek
biustonosza przypina inne staniki agrafkami.
Wyciąga garnki, talerze i ustawia je szeregiem na podło-
dze. Wynosi na korytarz. Sama wychodzi i tylko siłą
można przyprowadzić ją z powrotem.
Kiedy pomyliła jego pokój z ubikacją, zadzwonił do matki
do Wiednia. Nie minął miesiąc, a Anna dowiedziała się
przypadkiem, że na stałe wyjechał z Polski. Z nikim się nie
pożegnał, zupełnie jakby się wstydził.
Niszcząca choroba nazywała się Alzheimer, co łatwiej
było wymówić w Austrii niż w Polsce.
- Ktoś panią widział - powiedziała spokojnie do drzwi.
Zadziałało jak upiorne  sezamie otwórz się". A wewnątrz...
same skarby?
- Kto?
- Chłopak, który próbował popełnić samobójstwo. Wszys-
tko dokładnie opisał.
Na stole stała szklanka wódki, nakryta pajdą chleba.
Wzrok Barbary Mroczek powędrował za oczami Anny.
- Wspominki - stwierdziła Anna - obiata dla zmarłego.
Stary zwyczaj.
- A więc pani wie...
- Mogła pani oddać książki do biblioteki.
- Jednak nie wie pani wszystkiego.
- Nie. Pracowała pani na onkologii, pewnie wielu rzeczy
można dowiedzieć się od lekarzy, nawet jeśli pracuje się w
biurze.
- Najwięcej nauczył mnie pies. Miała pani kiedyś psa? -
Nie.
- A ja tak. To było zaraz po wojnie i nie wiem, jak temu
kundelkowi udało się przeżyć. Był ze mną wiele lat a ja by-
łam dumna z jego życia. Ale się zestarzał. A kiedy bardzo
się zestarzał, to żałowałam, że w czasie powstania nie
skończył w garnku. Rozumie pani?
Anna pokręciła przecząco głową.
- Moczył się i nie mógł trafić w drzwi, ale pomyślałam:
kocham go i nie uśpię. Pózniej oślepł. Ogłuchł. Nosił na
ple-cach guz, ale wciąż żył. Czuć mnie było tym psem,
ludzie odsuwali się ode mnie w tramwaju...
- W tramwaju?
- W tym samym poznałam swojego męża. W tamtych
czasach nie zapraszało się od razu mężczyzny do domu. A
kiedy w końcu przyszedł, zobaczył Kniazia i powiedział, że
on nigdy nie pozwoliłby mu się tak męczyć. Zerwaliśmy
wtedy ze sobą... Po raz pierwszy i ostatni. - Zaczerpnęła
oddechu. - A Kniaz żył, wciąż żył. I wtedy zaczął szczekać,
wciąż szczekać. Zasikany kręcił się w kółko i szczekał,
szczekał, jakby prześladowały go widma. Tylko, że on
szczekał w pustkę. I szczekał z pustki. Dużo czasu
potrzebowałam, nim to zrozumiałam.
- Tak, dużo.
- Czy wiesz, jakie to uczucie, kiedy patrzysz na kogoś, kogo
kochasz i myślisz, a czasem nawet mówisz:  No umrzyj
wreszcie! Czemu do cholery nie umierasz?!"
- Wiem  powiedziała Anna.
- No to teraz pani wie wszystko.
- Musimy jechać na komendę...
- Wiem. Może kiedy wrócę, wódka spod chleba zdąży już
wyparować.
19.
Masywny młody policjant w stroju motocyklowym przy-
pominającym gumową zbroję aż przystanął, kiedy
zobaczył, że z pokoju przesłuchań wychodzi zakonnica.
Uśmiechała się do niego.
- Szczęść Boże - przypomniał sobie formułkę wyniesioną z
domu. Siostra Angela skinęła mu głową i minęła tak
blisko, że poczuł zapach dezodorantu i chyba papierosów.
Pózniej zakonnica zniknęła w pokoju Anny Hwierut.
Uświadomił sobie, że zakonnice nie ulegają pokusie niko-
tynizmu - to Hwierutowa ostatnio całkiem jawnie odpalała
jednego papierosa od drugiego. Takie wyjaśnienie
uspokoiło go. I porządkowało świat. Palącą policjantkę
mógł znieść, choć z trudem.
- Gdyby mógł, przykułby się kajdankami do kaloryfera -
powiedziała siostra Angela do Anny.
- Osobliwe. Najczęściej wolni ludzie chcą stąd jak naj-
szybciej wyjść.
- On boi się ojca. Jeszcze krok i zacznie go nienawidzić.
- Na razie krzywdzi siebie.
- Wiedział, że kiedy go zwolnią, ojciec będzie już na niego
czekał. Wolał zostać  mordercą".
- A czy ty pamiętasz co przychodziło ci do głowy, kiedy
miałaś siedemnaście lat?
- Nie. Aż rok mu został do pełnoletniości?
- Prawie. Poszedł wcześniej do szkoły. Zaklasyfikowano go
jako wyjątkowo zdolne dziecko.
- Ale to już minęło - Anna postukała w kartonik papie-
rosów.
- Wolno wam tu palić?
- Są miejsca takie jak komendy i szpitale, gdzie ludzie będą
palić zawsze. Bez względu na konsekwencje.
- Bez względu na konsekwencje... - powtórzyła za nią
siostra Angela. - Umówiłam się z nim, że załatwię mu
wizytę u znajomego chirurga urologa. Dostał też adres
naszego domu noclegowego i wszystkie telefony. Możemy
zrobić dla niego tylko to co robimy dla dziewcząt
- Dobrze, żeby zrobił maturę. Kiedy jest pogrzeb jego
matki?
- Pojutrze. Ale ojciec dziś zabiera go do Otwocka.
- Myślisz, że da radę? %7łe znowu nie ucieknie?
- Nigdy nie wiadomo. Obiecał, że będzie zeznawał w są-
dzie.
- Ale i tak będzie miał kuratora.
- Czemu nabieram ochoty na papierosa... - Angela skrzy-
wiła usta - albo na ciastko.
Anna popatrzyła na nią poprzez dym. W oczach było py-
tanie.
- Nie, zakonnice nie muszą powstrzymywać się od jedzenia
słodyczy. Przynajmniej te szczupłe - Angela poklepała się
po szerokich biodrach. - Wiesz, że jeśli chcesz pożegnać się
z Wilkiem, to powinnaś zrobić to teraz. Obiecałam, że od-
wiozę go do ciotki.
Anna broniła się przed uczuciem bezsilności. Z doświad-
czenia wiedziała, że nie może już temu chłopcu pomóc.
Ona nie była od zbawiania świata. Za często widziała, jak
strach zmienia się w przemoc. Zaszczute zwierzę umiera,
ale jeśli w porę nie umrze, to samo zabija. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl