[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysyłając zapasy żywności i inicjując produkcję, żeby łatwiej im się było utrzymać. Mój
ojciec wydał sporą część swojego osobistego majątku na dostawy ziarna i towarów dla ludzi
zamieszkujących wyżyny i Wyspy, kiedy przed dziesięciu laty zaraza zniszczyła plony
ziemniaka i tak wielu Szkotów na tym ucierpiało. Jeżeli lady Strathlin jakoś im pomogła, z
serca ją pochwalam. O ile dobrze pamiętam, to piękna kobieta, ma w sobie wiele uroku, nie
jest wyniosła ani próżna. Nigdy nie pokazuje się bez całego orszaku służących i pieczeniarzy,
ale przekonany jestem, że to jeden z kłopotów związanych z wielkim bogactwem. Wydawała
się niezbyt uradowana ich atencjami. Nie rozmawialiśmy, zostałem tylko jej przedstawiony.
- Ciekawe - powiedział Dougal z namysłem. - Nie wyobrażałem sobie, by mogła być piękna,
chociaż nie widziałem jej z bliska.
Aedan podniósł się i Dougal też wstał.
159
- Może przyłączymy się do pań w salonie na kawę?
-Już idę. Ciotka Iii zgodziła się, by dziś przy herbatce obecna była jej małpka, a słyszałem też,
jak bestyjka trajkotała w holu przed kolacją. Czy Thistle pózno chodzi spać? - zapytał
Dougal.
Aedan szeroko się uśmiechnął.
- Pytasz mnie może o to, czy panna Thistle będzie razem z nami piła dziś wieczorem kawę?
- Piła kawę, rzucała filiżankami, rozbijała porcelanę... obojętne jak to zechcesz nazwać -
wycedził Dougal. - Towarzystwo panny Thistle nieodmiennie jest interesujące.
- Mamy szczęście. Amy planuje na wieczór gry salonowe, a ponieważ jej zdaniem Thistle jest
nieznośna, bestyjka ma zakaz wstępu do salonu. Pozwól się tylko przestrzec, że twoja siostra
ogromnie się cieszy, iż trafił się jej jeszcze jeden mężczyzna do żywych obrazów.
- Na litość, tylko nie Amy dyrygująca żywymi obrazami! -jęknął Dougal.
- Wszyscy musimy ulec jej życzeniom od czasu do czasu -powiedział Aedan, powściągając
uśmiech.
- A więc ty osobiście jeszcze im nie uległeś? - zapytał Dougal. - Wydawało mi się, że moja
siostra żywiła nadzieję, iż przekona cię, że małżeństwo z nią, uroczą kuzyneczką, byłoby z
twojej strony postępkiem bezpiecznym i rozsądnym, zwłaszcza jeśli uwzględnić, z jakim
wahaniem podchodzisz do tematu.
Aedan zmarszczył brwi i Dougal zobaczył, że iskierka humoru przygasa w intensywnie
niebieskich oczach kuzyna.
- Bardzo lubię Amy, okazała mi wiele pomocy, kiedy prze-meblowywałem ten dom zgodnie z
życzeniami mego ojca. - Pokazał na pokój razem z jego kraciastym dywanem i perkalowymi
zasłonami. - Ale nie jestem pewien, czy kocham ją dokładnie tak, jak by sobie życzyła. -
Wzruszył ramionami. - Zresztą jeszcze nie podjąłem decyzji, co zrobić. Chcę się kiedyś
ożenić, ale... no cóż, mroczne przekleństwo rzucone na moich przodków i na mnie powiada,
że żaden lord Dundrennan nigdy się nie zakocha. Próbowałem wystawić je na próbę i niestety
przekonałem się, że musi w nim być trochę prawdy.
- Przyjdzie dzień - zapewnił go spokojnie Dougal - że zaryzykujesz ponownie i przełamiesz
zły czar, który gnębi wasz dom od wieków.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz - wymamrotał Aedan i otworzył drzwi.
Dougal przeszedł z Aedanem z pokoju bilardowego do salonu, gdzie czekała ich ciotka Lilian,
lady Balmossie, oraz dwie młodsze siostry Dougala. Otwierając drzwi, usłyszeli trajkotanie
160
małpki, i Aedan odruchowo się uchylił, jakby chciał uchronić się przed czymś niewidzialnym,
co leci w jego kierunku.
Stewart się roześmiał i rozbawiony patrzył, jak Amy, ładniut-ka i energiczna, spowita w całe
jardy różowych falbanek, stanowczo wygania maleńkie stworzonko z pokoju razem z trzy-
mającą je na rękach i niezbyt tym zachwyconą pokojówką.
Ciesząc się, że jest w domu u rodziny, przyglądał się krewnym z zadowoleniem i
rozbawieniem, i wkrótce przyłapał się na tym, że zastanawia się, jak by pasowała do nich
Meg MacNeill. Doszedł do wniosku, że bardzo dobrze by pasowała. Z łatwością potrafił ją
sobie wyobrazić w tych ścianach, jak gawędzi i śmieje się z jego krewniaczkami albo pogrąża
się w głębokiej intelektualnej dyspucie z lordem Dundrennan. Aedana bez wątpienia
zainteresowałyby szkicowniki Meg. Jego ojciec, sir Hugh MacBride, był sławnym i płodnym
poetą, a ogromna biblioteka sir Hugha należała do najcenniejszych skarbów Dundrennan
House.
Przypuszczał, że Meg spodobałoby się bezpośrednie zachowanie lady Balmossie, i już
widział, jak zapoznaje się z czupur-ną, zadzierżystą małpką i zdobywa sobie jej przyjazń.
Meg pasowałaby do Dundrennan tak, jakby zawsze należała do rodziny.
Nie miał jednak żadnej właściwie gwarancji, że dziewczyna zechce z nim dzielić życie. Nie
wiedział nawet kiedy, o ile w ogóle, znowu ją zobaczy.
Spoglądał na rodzinę z uśmiechem, chociaż w środku aż kipiał od planów i burzliwych
emocji. Przez całe życie pragnął kogoś prawdziwie, głęboko pokochać, podobnie zresztą, jak
Aedan MacBride, na którego miłość-wedle starej tradycji -mogła ściągnąć czarne
przekleństwo. Dougal znalazł to, czego szukał, bo pokochał Meg. Czuł, że przy niej będzie
mocniejszy i lepszy, że ona pomoże mu rozwinąć skrzydła i w pełni wykorzystać zdolności i
posiadaną wiedzę. Samotność stała się dla niego brzemieniem, a podejmowanie ryzyka i
pokonywanie niebezpieczeństwa przynosiło chyba mniej satysfakcji niż dawniej. Spotkanie z
piękną, tajemniczą dziewczyną na smaganej wichrem skale okazało się punktem zwrotnym w
jego życiu. Nie było przypadkowe, widział w nim palec losu i pragnął wspólnie z Meg
przeżyć to, co im pisane.
Wkrótce wróci na Caransay i jeżeli tylko uda mu się znowu z Meg zobaczyć, będzie jak
należy zabiegał o jej względy. Obawiał się, że intensywność i namiętność jego uczuć
przeraziły ją i zdezorientowały. Nic dziwnego, że się od niego zdystansowała - chociaż jakiś
instynkt podpowiadał mu, że przyczyna tej powściągliwości sięga głębiej.
Ale zanim wróci do Meg, musi stanąć twarzą w twarz z lady Strathlin.
161
-Aa, tu jest... Campanula rotundifolia - wymamrotała Meg i ostrożnie położyła dłoń na
cienkiej kartce otwartego tomu encyklopedii, który spoczywał przed nią na bibliotecznym
stole. - Dzwonek ,albo jak go czasem nazywają  kampanula . - Przepisała piórem nazwę i
dodała kilka uwag pod gotowym rysunkiem, przedstawiającym kępkę maleńkich niebieskich
kwiatków. Posypała atrament piaskiem, dmuchnęła delikatnie, by go wysuszyć, i odchyliła się
do tyłu.
Po gaelicku brog na cubhaig albo kukułczy pantofelek, to ładny niebieski dzwonek, często
spotykany zarówno na porastającym Caransay machair, jak i na terenie całej Szkocji. Mówi
się, że elfy robią sobie z tych kwiatków kapelusze, a maleńkie dzwonki w razie
niebezpieczeństwa dzwonią, ostrzegając zające i króliki.
- Pracuje pani nad swoim albumem o Caransay? - Angela Shaw, zastukawszy do drzwi,
weszła do biblioteki.
- Tak. Chciałam dokończyć to, co robiłam podczas wakacji -powiedziała Meg. Przyjechała do
zamku Strathlin przed kilkoma dniami i wpadła w wir zajęć, które wymagały od niej dużo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl