[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spokojny, ale zdecydowany.
Boże, nie chciała tego robić. Ale jeszcze bardziej nie chciała tutaj zostać.
-No dobrze.
Stanęła na wyprostowanych nogach, a potem lekko pochyliła się do przodu,
nie spuszczając wzroku z Angusa. Postanowiła, że zrobi to dla niego.
Zebrała wszystkie siły, przeskoczyła na drugą stronę szybu i wylądowała w
ramionach Angusa. Przytulił ją do siebie z całej siły. Mia słyszała, jak mocno bi-
je jego serce. Może wcale nie był taki spokojny, jak sądziła.
Spojrzała na jego twarz.
S
R
- Nie rób takiej zdziwionej miny. W końcu nie jestem ostatnią niezdarą. Jego
pierś zadrżała pod jej policzkiem, a Mia zdała sobie sprawę, że Angus się śmieje.
- Jakie to typowe. Kiedy choć raz mogłabym zobaczyć na twojej twarzy odro-
binę uczucia, jest ciemno.
Uścisnął ją po raz kolejny, po czym się odsunął.
- Obiecuję ci, że kiedy się stąd wydostaniemy, zobaczysz, jak się śmieję. A te-
OCALONA 143
raz ruszajmy, zanim zamarzniesz na śmierć.
Mia rzeczywiście drżała z zimna. Niepotrzebnie uzmysłowił jej, że jest tak
chłodno.
- Boże, kolejna krzepiąca uwaga.
- Uważaj na głowę - ostrzegł, gdyż korytarz stawał się coraz niższy i węższy.
Przez kolejne pół godziny Mia nie myślała. Wyłączyła wyobraznię, przestała
analizować sytuację, tylko po prostu szła za Angusem przez niekończące się ko-
rytarze.
W pewnym miejscu musieli po raz kolejny wskoczyć na wyższy poziom, a w
jeszcze innym przeczoł- gać się przez na pół zawaloną część kopalni. Potem jed-
nak zrobiło się przestronniej i mogli stanąć na nogi.
Im dłużej trwała ich podróż, tym bardziej Angus stawał się milczący. Mia
czuła bijące od niego napięcie, toteż nie chciała zadawać mu zbędnych pytań.
A potem niespodziewanie się odezwał:
- Już prawie jesteśmy.
Przygryzła wargę, by się nie odezwać. Wiedziała, że gdyby coś powiedziała,
jej głos zdradziłby, jak bliska jest załamania. Przez ostatnie dziesięć minut zwal-
czała napady paniki wywołane klaustrofobią. Ze wszystkich sił starała się zapa-
nować nad uczuciem lęku i nudnościami.
W końcu ujrzała światło.
Nagle Angus się zatrzymał.
- Droga jest zablokowana - oznajmił. - Musimy znalezć jakieś obejście.
S
R
- Nie dam rady.
Mia dostrzegła dziurę wielkości piłki i postanowiła, że się przez nią przeci-
śnie. Jeśli będzie trzeba, poszerzy otwór paznokciami.
Angus jednak był nieustępliwy. Choć przemawiał łagodnym głosem, nie po-
zostawiał jej złudzeń.
- Musimy znalezć inne przejście. Wyjście jest zablokowane przez dwa
144 FIONA MCARTHUR
ogromne bloki skalne. Nie ma szansy, abym zdołał którykolwiek z nich przesu-
nąć. Pozostaje nam poszukać innej drogi.
- Nie. - Mia z trudem wydobywała z siebie słowa.
- Odpoczniemy chwilę - powiedział miękko.
- Nie odejdę od tego światła, Angus. - Nie odrywała wzroku od dziury. - W
ciemności się uduszę. Nie będę w stanie oddychać.
Angus usiadł obok niej.
- Wez ode mnie latarkę.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nigdzie się stąd nie ruszę. Nie mogę. - Spojrzała na niego w półmroku. - Ty
się nie boisz?
Angus przyciągnął ją do siebie i delikatnie pogładził po głowie.
- Boję się wielu rzeczy - westchnął - ale nie boję się tuneli i podziemi. Przy-
najmniej tak było do dziś. I to z twojego powodu.
Mia nie mogła sobie pozwolić na to, aby się zrelaksować. Nie mogła sobie
pozwolić na najmniejszą chwilę słabości.
- W poprzednim życiu byłeś pewnie wombatem. Stopniowo się uspokajała.
Pomyślała o odpowiedzi,
jakiej jej udzielił.
-No więc czego się tak naprawdę obawiasz? Poczuła, że pocałował ją we wło-
sy, po czym uniósł głowę.
S
R
- Sądziłem, że po tym, co zdarzyło się w Brisbane, już to wiesz. Boję się zary-
zykować i zaangażować. Boję się odczuwać to, có odczuwaliśmy w czwartek. I
boję się tego, że znów mogłoby mi na kimś zależeć.
Pomyślała o Brisbane. Miała wrażenie, że to wszystko zdarzyło się w jakiejś
innej rzeczywistości. Tak bardzo chciałaby tam teraz wrócić. Z Angusem!
- Brisbane było wyjątkowe, prawda?
OCALONA 145
- Nawet więcej - przyznał z westchnieniem. - Chciałem uciec stamtąd gdzie
pieprz rośnie.
-Ale dlaczego?
Westchnął po raz kolejny i powiedział coś tak cicho, że z ledwością go usły-
szała. Nie mówił tego do niej, raczej do samego siebie, a ona jedynie go podsłu-
chała.
-Ponieważ boję się zaufać komuś tak mocno, żeby się ustatkować. Drżę na
samą myśl o tym, że mógłbym tego kogoś zawieść i nie dać mu szczęścia.
-To dobrze, że się boisz - szepnęła. - Nikt nie może zmusić cię do tego, żebyś
zaryzykował, Angus. Jedynie ty sam możesz podjąć tę decyzję.
Siedzieli obok siebie, a Mia starała się nie myśleć o tym, że za chwilę muszą
ruszyć dalej. Nie była pewna, czy sobie poradzi. Może tu poczeka, a Angus pój-
dzie sam i poszuka wyjścia?
Właśnie w chwili, w której poczuła, że znów coś zaczyna ściskać ją za gardło,
usłyszała hałas po drugiej stronie wąskiej dziury.
Początkowo było to tylko delikatne drapanie, potem dzwięk przypominający
przesuwanie czegoś pod ziemią, a w końcu rytmiczne furkotanie.
Podobny odgłos już kiedyś słyszała. Nie mogła sobie przypomnieć, co to jest,
aż w końcu doznała olśnienia.
To był dzwięk silniczka zdalnie sterowanego pojazdu, który wysłali do niej na
początku akcji.
Są tam. Znalezli ich.
S
R
-Co to jest? - Angus podszedł do prześwitu i wyjrzał na zewnątrz. - Mia,
chodz tu szybko.
Podał jej rękę i pomógł podczołgać się do otworu. Wyjrzeli oboje na świat,
który, choć tak blisko, był poza ich zasięgiem.
Klęczeli tak obok siebie, patrząc na złotobrązowego lirogona, który wolno za-
toczył krąg nad gniazdem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl